Strony

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział dwudziesty drugi

"Do tej pory nie wierzyłam, że będę w stanie dzielić serce z jakimkolwiek mężczyzną, a co dopiero że oddam mu je w całości." ~ Hopeless


  Poklepała miejsce obok siebie na poduszce. Było puste. Serce podskoczyło jej do gardła. Wyszedł? Znowu ją zostawił. Otworzyła oczy. Oślepiło ją światło wpadające do pokoju. Leżała na brzuchu, podniosła głowę z poduszki i rozejrzała się. Uśmiechnęła się. Ross siedział bez koszulki, w samych dżinsach z jej starą gitarą w fotelu.
- Dzień dobry. - powiedział.
- Dzień dobry. - odpowiedziała.
- Jak się spało? - Laura ziewnęła.
- Zdecydowanie za krótko. - odparła.
- Gdybyś nie była taka wymagająca to byś bardziej się wyspała. - zaśmiał się.
- Ja byłam wymagająca? Chyba żartujesz.
- Kotku ja nie żartuję z ciebie nigdy. Pragnę ci przypomnieć to, co powiedziałaś zeszłej nocy: „Ross to było cudowne, chcę więcej“. Takiej kobiecie jak ty się nie odmawia.
- Ross! Ty zboczeńcu! - rzuciła w niego poduszką.
- No co?! Ciągle mówiłaś, a raczej krzyczałaś: „Ross więcej, no dalej. O Boże! Jak cudownie.“ 
- Ross! Przestań.
- „Mocniej Ross, o tak, tak...Ross...więcej.“ - udawał, że mówi jak Laura.
- Tak? Taki mądry jesteś, a kto obudził mnie w środku nocy i mnie przeleciał?
- Hej! Obudziłem się w środku nocy, koło pięknej, nagiej kobiety z potężną erekcją. Coś musiałem zrobić.
- Wejść we mnie jak jeszcze spałam. - dokończyła.
- Jak dochodziłaś to nie wyglądałaś na niezadowoloną. - odparł.
- Skończmy ten temat.
- Mi on się podoba. - powiedział.
- Tobie podoba się wszystko, co związane z seksem.
- Kochanie jestem tylko facetem. - pokazał na wypukłość w dżinsach.
- O Boże znowu? - jęknęła.
- Kotku, przede mną leży naga kobieta, nie całkiem  zakryta kołdrą. Czego się spodziewałaś? - zaśmiała się.
- Długo jak wstałeś? - zapytała. Ross brzdąkał coś na gitarze.
- Jakiś czas temu. - odpowiedział. 
- Czemu mnie nie obudziłeś? 
- Żebyś była bardziej niewyspana? Darowałem ci kilka minut snu.
- Dziękuję. - odpowiedziała.
- Poza tym patrzyłem jak śpisz.
- Och.
- Co to za melodia? - spytała Ross'a podniósł wzrok.
- Nic takiego. - odpowiedział.
- Ładna.
- Dzięki.
- Znam to? - zapytała.
- Nie raczej nie. Niedawno to napisałam. Powinnaś kupić nową gitarę.
- Nie mam pieniędzy. - odparła.
- Nadal pracujesz u Pool'ów? - zapytał.
- Tak. - westchnęła.
- Źle cię traktują?
- Idzie się przyzwyczaić. Ostatnio pojechały na tydzień mody do NY, więc miałam spokój.
- Powinnaś mieć lepszą pracę.
- Płacą więcej niż w restauracji.
- Ale masz styczność z tymi wiedźmami.
- Daj spokój Ross. Nie chcę stracić humoru.
- Ok. - zaczął grać na gitarze. Laura słuchała go chwilę.
- Masz do tego słowa? - zapytała. Ross przerwał grę.
- Mam.
- Zaśpiewaj mi.
- Co?
- Tą piosenkę głuptasie. - zaśmiała się.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. - odparł cicho.
- Czemu?
- Bo...to piosenka o tobie.
- O mnie? - była zaskoczona.
- Tak. Napisałam ją po balu.
- Serio?
- Tak.
- Zaśpiewaj ją.
- Dobra jak chcesz. - zaczął grać.
 Poznaliśmy się zeszłego lata 
Zaczęliśmy jako przyjaciele.
Nie umiem ci powiedzieć jak to wszystko się stało.
Wtedy przyszła jesień
Nigdy nie byliśmy tacy sami
Te noce, wszystko było takie magiczne

I zastanawiam się, czy ty też za mną tęsknisz
Jeśli nie, to jest jedna rzecz, którą chciałbym, żebyś wiedziała

Myślę o tobie każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie każdego wieczoru, gdy gaszę światło
Myślę o tobie w każdej chwili, każdego dnia mojego życia
Jesteś cały czas w moich myślach. To prawda.

Myślę o tobie tobie tobie tobie...
Myślę o tobie tobie tobie tobie...

Nie wiedziałaś co powiedzieć
Kiedy cię dzisiaj zobaczyłem.
Pozwolisz by wszystko rozpadło się na kawałki?
Bo wiem że powinienem
Zapomnieć o tobie jeśli potrafię.
Ale nie mogę przez tak wiele spraw.

Myślę o tobie każdego ranka, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie każdego wieczoru, gdy gaszę światło
Myślę o tobie w każdej chwili, każdego dnia mojego życia.  Jesteś cały czas w moich myślach. To prawda.

Myślę o tobie tobie tobie tobie...
Myślę o tobie tobie tobie tobie...

Kiedy wreszcie przestanę udawać,
Że to co mamy nigdy się nie skończy
Oh, oh
Jeśli wszystko co mamy to ten moment
Nie zapomnij o mnie, bo ja tego nie chcę
Nie mogę sobie pomóc

Myślę o tobie 
Ooo
Myślę o tobie
Ooo

Myślę o tobie każdego rana, gdy otwieram oczy
Myślę o tobie każdego wieczoru, gdy gaszę światło
Myślę o tobie w każdej chwili, każdego dnia mojego życia
Jesteś w moich myślach cały czas. To prawda.

Myślę o tobie tobie tobie tobie...
Myślę o tobie tobie tobie tobie...
Laura słuchała go w skupieniu. Piosenka była śliczna. Wzruszyła się. Nie wierzyła, że napisał dla niej piosenkę. Gdy skończył spojrzał z wyczekiwaniem i lekką obawą.
- Podoba ci się? - zapytał cicho.
- Czy mi się podoba? Ross...ona jest cudowna. - otarła łzy. Ross odłożył gitarę i usiadł obok niej na łóżku. Pocałował ją czule.
- Nie wiedziałem czy ci się spodoba. - wyszeptał.
- Ta piosenka...jest piękna. Kocham cię teraz jeszcze bardziej.
- Cieszę się. - pocałował ją jeszcze raz.
- Też napisałam o tobie piosenkę...a raczej o nas...- odparła. Ross przyjrzał się jej uważnie. - Leży na biurku. - Ross wstał i wziął kartkę, którą wskazała Lau. Czytał ją uważnie.
Chciałam czegoś czego mi brakuję,
Napełnić tą pustą przestrzeń,
Pokazać osobę która jest za zasłoną,
Wtedy zrozumiesz
Kim naprawdę jestem.

Ja, ta której nie widzisz
Modli się żeby była szansa że wciąż wierzysz
Powiedz mi że jestem tego warta,
Udowodnię że zasługuję na to,
I mogę być,
Chociaż mnie nie widzisz.

Ja, ta której nie widzisz
Modli się żeby była szansa że wciąż wierzysz
Powiedz mi że jestem tego warta,
Udowodnię że zasługuję na to,
I mogę być,
Chociaż mnie nie widzisz.

Unoszę się wysoko,
Bez żadnych cieni,
To wszystko co chcę naprawdę robić,
Być jednym z okręgów
Wschodzących do słońca.

Dzieląc światło które jest tu z tobą,
Jestem tutaj z tobą.

Ja, ta której nie widzisz
Modli się żeby była szansa że wciąż wierzysz
Powiedz mi że jestem tego warta,
Udowodnię że zasługuję na to,
I mogę być,

Chociaż mnie nie widzisz.
- Kiedy to napisałaś? - zapytał.
- Pamiętasz jak któregoś dnia przyszedłeś na zajęcia z tańca?
- Yyy...tak. 
- Byłam tam.
- Nie widziałem cię. - usiadł na łóżku.
- Tańczyłeś do "Sexy back". Była tam Blaire, Kim i Brooke.
- No tak. Ciebie jednak nie było.
- Byłam.
- Zauważyłbym cię.
- Byłam po drugiej stronie lustra w tej sali...w której cię spotkałam tamtej nocy.
- O Boże! Nie! To niemożliwe. Serio?
- Tak. Tańczyłam po drugiej stronie lustra.
- Czyli mi się nie zdawało. - uśmiechnął się.
- Co?
- Byłem pewien, że ktoś tam był. Po prostu czułem się jak...wtedy na balu.
- Napisałam to jak wróciłam do domu. - w tym momencie usłyszeli hałas na korytarzu. Lau okręciła się kołdrą. Po chwili zobaczyli Stacy i Justin'a.
- Wisisz mi 20 dolców. - powiedziała brunetka do blondyna.
- Skąd wiedziałaś? - zapytał Justin, wyjął portfel i wyciągnął pieniądze.
- Nie trudno było się domyślić. - odparła Stacy.
- Co tu robicie?- zapytała Laura.
- Przyszliśmy zrobić wam śniadanie. - wskazała na koszyk, który trzymała w ręce.
- Skąd wiedzieliście, że tu będę. - zapytał Ross.
- Po tym jak wybiegliście z uczelni to było pewne. - powiedziała Stacy. 
- Za pół godziny będzie śniadanie. - wyszła z Justin'em z pokoju.
- To mamy jeszcze trochę czasu. - Ross spojrzał na Laurę.
  

  Stacy miała fatalny gust jeśli chodzi o muzykę. Vanessa wzięła do ręki jedną z płyt leżących na półce.
- Serio? Backstreet boys? Kto tego słucha? - jęknęła. Zauważyła też mnóstwo płyt R5, The Vamps, One Direction.
- Nie ma tu nic normalnego. - powiedziała i usiadła na biurku. Teraz wszystko się zmieni. Podjęła decyzję i musi sobie jakoś poradzić. Cholernie się boi. Wie ile to znaczy dla Laury. Nie chce jej zawieść. Nie tym razem. Stacy opowiedziała jej o tym co wczoraj zrobiła Lau. Cieszyła się jej szczęściem, chociaż w nocy Stacy siłą powstrzymywała ją przed powrotem do domu. Miłość miłością, ale jakoś nie mogła pogodzić się z myślą, że jej młodsza siostra najprawdopodobniej uprawia seks z jednym  z najpopularniejszych chłopaków w Stanach. Zanim wyjedzie na leczenie, ma jeszcze dwie sprawy do załatwienia. Chce odwiedzić grób rodziców i skontaktować się z Riker'em. Nie pójdzie już do niego, ostatnim razem po wizycie u niego ćpała przez dwa dni. Zadzwonić do niego też nie chce. Czuła się strasznie. Było jej potwornie zimno, trzęsły jej się ręce, a twarz była blada prawie trupia. Oczy miała przekrwione i otoczone sińcami. Stacy powiedziała jej, że jeśli chce może użyć jej kosmetyków, ale nawet najlepszy podkład nie ukryje zniszczenia jakie dokonały w niej narkotyki. Była jak dziecko we mgle. Szła po omacku nie wiedząc co kryje się za zakrętem. Wątpiła by nagle z ćpunki wkroczyła do świata normalnych, ale chciała się chociaż zbliżyć. Ostatnio miała sen. Wróciła do domu jak zwykle naćpana w trzy dupy. W szafce znalazła wódkę ojca. Nie mógł jej już uderzyć, więc opróżniła butelkę. Była lepka, spocona i brudna. Miała się spotkać z Riker'em. Pomyślała, że może uda jej się zamaskować fakt, że jest pod wpływem. Już słyszała w głowie jak będzie ją pouczać i błagać o pójście na odwyk. Wiedziała, że jak Laura zobaczy ją w takim stanie to wyrzuci ją za drzwi. Skończyła się jej cierpliwość do niej. Poszła do łazienki. Nalała sobie do wanny gorącej wody. Rozebrała się i weszła do środka. Czuła jak jej mięśnie się rozluźniają. Było jej ciepło i czuła się dobrze. Wręcz wyśmienicie. Zamknęła oczy i oparła się o wannę. Rozkoszowała się ciszą i tym jak czuje się po alkoholu i narkotykach. Z każdą kolejną sekundą oddalała się od tego cholernego domu, od Laury, Riker'a. Była w świecie, do którego od lat uciekała. Nagle stała przed drzwiami łazienki, miała mokre włosy i to , brudne ubranie. Nie pamiętała by wychodziła z wanny. Ktoś dobijał się do drzwi. Chciała otworzyć, lecz nie mogła. Klucz w zamku przekręcił się i do mieszkania wbiegli Riker i Laura.
- Jesteś pewien, że tu miała być? - spytała Lau. Vanessa zastanawiała się z kim mówiła jej siostra.
- Tak. Kazała mi tu przyjechać. - Riker rozglądał się po pokojach.
- Hej tu jestem! - krzyknęła Van, ale żadne z nich nie zareagowało. Nagle usłyszała krzyk Laury w łazience. Widziała jak i Riker tam wchodzi. Poszła za nimi.
- Czego się drzesz Laura...- nie dokończyła. Laura stała przy umywalce, płakała, cicho krzyczała. Ukryła twarz w dłoniach próbując się uspokoić. Riker klęczał przy wannie.
- Nie tylko nie to. - powtarzał w kółko. Vanessa zauważyła swoje rzeczy porozrzucane po pomieszczeniu. Podeszła do Riker'a i krzyknęła. Leżała...tam w wannie. Jej włosy unosiły się tworząc wokół jej bladej twarzy ciemną aureolę. Oczy miała zamknięte. Wyglądała jakby spała. Riker chwycił ją i wyjął z wody. Tulił ją do piersi. Jej ciało przelewało się przez jego ręce. Zauważyła, że płacze. Chciała ich zapewnić, że nic jej nie jest, ale nie mogła. Stała i patrzyła na ciało dziewczyny. Odwróciła się i oślepiło ją światło. Nie chciała ich opuszczać w tej chwili, jednak czuła, że musi tam iść. Nagle była była na dworze. Padało. Wszędzie była trawa i trochę ogromnych, starych drzew. Z ziemi wystawały, duże kamienie. Podeszła i przyjrzała się im. Nie były to kamienie, lecz nagrobki. Pod jednym z drzew stała grupka ludzi. Podeszła do nich. Wszyscy byli ubrani na czarno, stali i słuchali pastora, który stał nad dołem przy trumnie. Wokół było kilka wieńców. Spojrzała na sąsiedni nagrobek.
Damiano Marano
Ellen Marano
Zamarła to był grób jej rodziców. Jeszcze raz spojrzała na trumnę i kwiaty, zobaczyła wśród nich swoje zdjęcie. Była na własnym pogrzebie. Nagle rozpoznała twarze ludzi stojących wokół. Laura siedziała na krześle. Płakała, koło nie siedział blondyn i ją obejmował. Za nimi stał Riker i ta blondynka, co otworzyła jej ostatnio drzwi. Najgorszy był moment jak wkładali ją do tego dołu. Otrząsnęła się. Nie chciała już o tym myśleć. Zeszła z biurka, chwyciła kartkę i długopis. Usiadła przy biurku i zaczęła pisać:
  Drogi Rikerze!
  Wiem, że zapewne nie chcesz mnie już znać. Nie winię Cię za to. Rozumiem. Nie chcesz bym była jak druga Emily, a póki co nie zrobiłam nic by przekonać Cię, że nią nie jestem.
   Pewnie zastanawiasz się po, co ta ćpunka do ciebie pisze. Zdaję sobie sprawę z tego, że lepiej by było trzymać się od Ciebie z daleka. Nie potrafię jednak tego zrobić. Gdy spotkałam Cię w parku myślałam, że jesteś kolejnym gościem, który myśli, że ma prawo mówić mi jak mam żyć. Poniekąd nim byłeś i jesteś. Nie naciskałeś jednak na mnie. Jako jedyny rozumiałeś ból jaki w sobie noszę. Rozumiesz co to znaczy winić się za śmierć ukochanej osoby. To sprawiało, że lubiłam z Tobą gadać. Słuchałeś, nie krzyczałeś, ani nie oceniałeś mnie tak jak inni. Starałeś się uświadomić mi, że nie jestem sama, że mam dla kogo żyć. Początkowo myślałam, że to tylko czcze gadanie, lecz z każdym dniem kruszyłeś mur jaki wokół siebie zbudowałam. Gdy kazałeś mi wybierać, chciałam powiedzieć, że dam radę się zmienić. Uwierz mi,  naprawdę chciałam tego dokonać. Brakowało mi jednak wiary w siebie i poniekąd motywacji. Myślałem, że mogę być w takim stanie pomiędzy. Szybko zrozumiałam, że zrobiłam błąd. Czułam jakbym straciła cząstkę siebie. Tak wiele we mnie zmieniłeś. Zrozumiała, że mam dla kogo walczyć. Dla Ciebie, dla Lau, ale przede wszystkim dla ciebie.
     Śniło mi się ostatnio, że umarłam. Przedawkowałam i utopiłam się w wannie niczym ta Twoja...Emily. Co najgorsze to Ty i Laura mnie znaleźliście. Widziałam siebie martwą, byłam na własnym pogrzebie. I wiesz co? Czułam się bezsilna. Chciałam Was pocieszyć, być z Wami, ale byłam jakby za szybą. Mogłam tylko patrzeć jak ucieka moja szansa na szczęście. To było do bani.
     Postanowiłam, więc iść na odwyk. Nie wiem po, co Ci to mówię, ale chcę byś wiedział, że walczę ze sobą.
Mam nadzieję, że znajdziesz swoje szczęście.
Vanessa.
Odłożyła długopis. To by było na tyle. Da ten list Laurze, niech się nim zaopiekuje. Teraz musi czekać. Musi dać czas sobie i jemu. Nie chce go zmuszać. Teraz kolej na jego krok.

   - Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? - była zdenerwowana. Po tym jak udało im się wypchnąć Stacy i Justin'a z mieszkania, zajęli się Vanessą. Cały dzień im zeszło na tym by, załatwić Van ośrodek. Udało się dzięki Ross'owi i jego charyzmie oraz sławie. Niestety jego sława miała też minusy. Wszędzie spotykał fanki. Na szczęście udało im się dotrzeć po jego samochód zaparkowany przy uczelni. Teraz Ross stwierdził, że powinni pojechać do niego. Nie uważała, że to jest dobry pomysł. W końcu na pewno pozna jego rodzinę. Ross uspokajał ją, że od niedawna mieszka tylko z rodzeństwem.
- Tak. A czemu nie? I tak muszę pojechać po ubrania.
- Rozumiem, ale na pewno kogoś tam spotkamy.
- Pewnie tak. Dzwoniłem do Riker'a i wszyscy są w domu.
- Co? - spojrzała zszokowana na blondyna.
- No wszyscy są w domu.
- Po co do niego dzwoniłeś?
- Oj przestań. Przecież oni nie gryzą. - podjechali pod jego dom. Wysiedli z samochodu. Laura rozejrzała się. Okolica była bardzo ładna. Sporo zieleni i drzew.
- Fajnie prawda? - stanął za nią.
- Tak.
- Dom rodziców jest równie fajny. Zobaczysz. - chwycił ją za rękę i poprowadził do drzwi. Gdy weszli do środka, Laura rozejrzała się. Dom był duży i jasny. Jasne ściany kontrastowały z ciemnymi meblami. Widać było, że mieszkali tu młodzi ludzie. Brakowało tu matczynej ręki. Z jednego pomieszczenia wyjrzało czterech mężczyzn.
- Co się tak patrzycie? - Ross stłumił śmiech.
- Ooo Ross widzę, że mamy gościa. - powiedział Ratliff. - Witam panią, jestem Ellington Ratliff. - ucałował rękę Laury.
- Kretyn. - odpowiedział Ross.
- Wystarczy tylko Ratliff. - spojrzał złośliwie na Ross'a. Lau zaśmiała się.
- To jest Rocky, Ryland i Riker.
- Miło nam cię poznać. - odpowiedzieli równocześnie, po czym wybuchnęli śmiechem. Nagle skądś wyłoniła się burza blond włosów i wpadła na Laurę.
- O Boże czyli to prawda! Ona jest prawdziwa! - Laura czuła się jakby ją czołg przejechał. - Nie kłamałeś? - spojrzała na Riker'a.
- Nie, nie kłamałem. - zaśmiał się Riker.
- Tak jest prawdziwa i ma kości. - Ross odciągnął siostrę.
- Sorry, ale to było dla mnie takie niespodziewane.
- Ok. To jest Rydel.
- Hej! - blondynka pomachała jej.
- Chodź pokażę ci mieszkanie. - Ross pociągnął ją w głąb mieszkania. Oprowadzał ją, a Rydel chodziła za nimi i ciągle trajkotała. Było tu tak fajnie, zazdrościła Ross'owi.
- Musimy iść na zakupy Laura, a i zapraszam cię na moją babską imprezę.
- Nie kradnij mi dziewczyny. - zaśmiał się. - Masz Ratliff'a.
- Ale śmieszne. Nie słuchaj go, poznam cię z Kendall i Savannah. Zobaczysz jak będzie fajnie.
- Dziękuję.
- Och nie ma za co. - Rydel znów ją przytuliła.
- Wezmę rzeczy i pojedziemy do ciebie. - Ross zniknął w pokoju.
- Och, to super, że chodzisz z Ross'em. Riker mi opowiedział o was.
- Też się cieszę, że mogę z nim być.
- Pamiętaj, że wielu będzie chciało wam zaszkodzić, ale razem możecie pokonać każdą przeszkodę.
- Dzięki za radę. - odpowiedziała.
- Mówię poważnie. Od teraz razem z nim będziesz na świeczniku. To nie jest łatwe. Musisz naprawdę go kochać by wam się udało.
- Kocham go. - z pokoju wyszedł Ross.
- To co jedziemy? - Laura kiwnęła głową. Pożegnali się ze wszystkimi i wyszli.
***
Hej wszystkim :) Dzięki za pomysły, nie wszystkie wykorzystałam, ale i tak dziękuję. Rydellington dam Wam w kolejnym rozdziale plus wróci Blaire i bliźniaczki. Zapraszam Was też na dziesiąty rozdział na Just Love Me.
Do napisania.
Delly ♥



środa, 5 sierpnia 2015

5 sierpnia czyli...

Hello kochani ♥ Dzisiaj mamy 5 sierpnia, pewnie się zastanawiacie czemu piszę notkę. Może odchodzę z bloggera? Może zawieszam bloga? Takich notek to już trochę było w historii tego bloga :D Tym razem to nie o to chodzi. 5 sierpnia to szczególna data dlatego bloga. Ponieważ 5 sierpnia 2014 roku ukazał się tu pierwszy rozdział. To wtedy zaczęło się to całe szaleństwo z Kopciuszkiem. Mogę to śmiało powiedzieć, że pokochaliście ten blog od samego początku. Już pierwszy rozdział miał 13 komentarzy. To praktycznie od tego dnia na waszych blogach zaczęła również pojawiać się Delly Lynch :D No tu trochę naciągam, bo Kopciuszek to nie był mój pierwszy blog i byłam na bloggerze już od kilku miesięcy gdy założyłam tego bloga. Mówiąc szczerze nie spodziewałam się takiego sukcesu. Blog ma przeszło 57 000 wyświetleń i 46 obserwujących ( Just Love me ma 47 obserwujących :D ). Przez rok opublikowałam tu kilka One Shotów i 21 rozdziałów, a 22 rozdział już jest pisany i niedługo też zostanie opublikowany. Wszystkim czytelnikom mówię DZIĘKUJĘ!!! Delly przesyła wam gorące uściski. Bez Was ten blog by nie istniał. Dzięki Wam sukces też odnosi Just Love Me, które zapewne gdyby nie Kopciuszek byłoby totalną klapą :D Z okazji 1 urodzin mam pewien prezent. Otóż będziecie mieć wpływ na to jak będzie wyglądał 22 rozdział. Każdy kto chce może napisać pomysł co ma stać się w tym rozdziale. Może on dotyczyć nie tylko Raury, ale i wszystkich innych. Wybiorę najlepsze pomysły. Nie myślcie, że brak mi weny. Nie, będzie też coś ode mnie, już napisałam kontynuacje tego co zaczęłam w końcówce 21 rozdziału. Piszcie swoje pomysły, a może zobaczycie je w 22 rozdziale!
1 urodziny Kopciuszka! :D ♥♥♥
Pozdrawiam.
Delly Anastasia Lynch.



niedziela, 2 sierpnia 2015

"Kolorowych leków garść łatwiej mi pomoże spaść" #TB

  Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. To co właśnie usłyszałem, było nie do pomyślenia dla mnie jeszcze rok temu. Nie wiedziałem co powiedzieć. Co robi się w takich sytuacjach? Powinienem na nia nawrzeszczeć? Wyrzucić jaką suką jest? Zerwać z nią? Czy może jej wybaczyć? Siedzieliśmy i oboje patrzyliśmy na siebie. Ona czekała na wydanie werdyktu, a raczej wyroku.
- Ale jak? Dlaczego? - zapytałem.
- Ross, mówiłam ci. Poznałam go na szkoleniu dla nauczycieli. Był matematykiem, a ja ... był dowcipny i zauważył mnie. Wymieniłam się z nim numerami telefonów, a potem...
- Zdradziłaś mnie? Przekreśliłaś trzy lata związku? Głupim skokiem w bok?
- To była tylko chwila radości, nawet nie doszło do niczego poważniejszego. Owszem to, że całowaliśmy na jego łóżku, i to, że nie miałam na sobie bluzki jest paskudne, ale zdałam sobie sprawę, że to nie fair w stosunku do ciebie, Ross kocham cię i proszę cię jeśli ty mnie kochasz to... przebacz mi. Błagam.
- Jak mam ci znowu zaufać Laura? Jak? Nie ważne czy przespałaś się z nim czy nie. W myślach zdradziłaś mnie z milion razy. Zdrada to zdrada. Ja nie zapraszam do mojego łóżka obcych panienek. Laura, owszem byłem ostatnio zajęty, ale to dla naszego dobra. Ja umieram z miłości do ciebie. Szalałem za tobą. Chciałem ci się oświadczyć.
- Ross, skoro mnie kochasz to mi wybacz.
- To nie jest łatwe Laura. Muszę pomyśleć. - wstałem i zabrałem kurtkę.
- Ross.
- Nie Laura. Daj pomyśleć. - zamknąłem za sobą drzwi.

  Nie rozumiałem co poszło nie tak. Dlaczego to zrobiła? Czemu nic nie zauważyłem? Poniekąd mi ulżyło, że nie poszła z nim do łóżka. Jednak tak czy siak mnie zdradziła. Idę do pobliskiego baru. Siadam i zamawiam jednego shota. Wypijam trzy i przerzucam się na piwo. Nie chcę się schlać. Chcę pomyśleć. Kocham ją. Jestem debilem, po tym co zrobiła powinienem ją kopnąć w dupę i powiedzieć papa. Śmieję się do butelki. Wiem, że tego nie zrobię. Za mocno ją kocham. Tak, mimo wszystko kocham. Próbowałem sobie przypomnieć jak ją poznałem. Ach tak.
 Siedziałem w swoim studiu tatuażu, gdy weszła niska brunetka. Zmierzyłem ją wzrokiem. Szczupła, zaokrąglona w odpowiednich miejscach i o długich brązowych włosach. Podeszła do Kris. Po chwili zobaczyłem jak macha na mnie. Wstałem i podszedłem do obu pań. 
- Tak?
- Ta mała chce tatuaż. Jesteś wolny? - spojrzałem na zegarek. Widziałem jak mała przygląda się moim tatuażom na rękach. 
- Jeśli to nic dużego to chodź.
- Nie, to nic takiego. - poszliśmy na moje stanowisko. Dziewczyna spojrzała niepewnie na mnie,
- Co? 
- Bo ja chcę tatuaż  tu. - pokazała na bok pod prawą piersią. Rozejrzałem się . Wstydziła się rozebrać.
- Nie masz stanika? - widziałem jej zaszokowanie.
- No, nie mam. - odparła uśmiechając się.
- Chodź mała. - odparłem i poprowadziłem do pomieszczenia na zapleczu.
- Jeśli chcesz to poproszę Kris...
- Nie, wolę ciebie. - spojrzałem na nią. 
- Będę widział twoje piersi.
- Masz robić tatuaz pod nimi nie musisz na nie patrzeć. - uśmiechnęła się.
- Masz rację, nie muszę. Nie wiem jednak czy nie będę chciał. - położyła się na kozetce i zdjęła bluzkę. Jeśli tak wygląda góra to ja nie chcę myśleć o reszcie. Byłą piękna. Słodka, niewinna. Zupełnie nie w moim stylu. 
- Będzie bolało? - wyszeptała, a ja na nią spojrzałem. Przymknęła oczy jak zobaczyła, że wyciągam narzędzia. 
- Zależy co chcesz. - wyjaśniła, o co jej chodzi. Miał być to napis upamiętniający jej zmarłą matkę.
- To jak użądlenie pszczoły. Nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. - popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
- Zaufam ci.
Może byłem głupi, ale już wtedy się w niej zakochałem. Chciałem by mi ufała. Gdy wychodziła dałem jej swój numer. W życiu tego nie robiłem. Pamiętam jej uśmiech. Szczery. Kiedy ostatnio go widziałem? Dostaję olśnienia, dawno.  Ostatnio się nie uśmiechała, była nieobecna. Nie zwróciłem na to uwagi. Nie zauważyłem, że nie ma już mojej Laury. Była, ale jakaś inna, nie ta którą kocham.
Siedziałem w studio i pracowałem nad szablonami. Nie miałem po, co wracać do domu. Moje studio tatuażu było wszystkim, moim lekarstwem. Dzięki temu się nie stoczyłem. Uwielbiałem tworzyć na czyjejś skórze, bo to zostawało już na zawsze. Zmieniałem tym ludzi. Podobała mi sie ta świadomość. Mój telefon za wibrował. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem wiadomość od nieznanego numeru.
Hej
Zdziwiłem się, kto może pisać do mnie o tej porze. Było już grubo po jedenastej. Chwilę walczyłem sobie czy odpisywać. Nie miałem pojęcia kim może być ta osoba.
Hej - odpisałem. Po chwili mój znów za wibrował.
Nie powinnam do ciebie pisać. Nie obudziłam cię?
Nie :D Jeszcze nie śpię o tej porze, Laura tak?
Tak. 
Moje serce wręcz o mało nie wyrwało się z piersi. Uśmiechnąłem się jak głupek. Naprawdę było ze mną źle skoro sms od tej laski wywarł u mnie takie wrażenie.
Jak tatuaż?
Super. Ojciec o mało nie dostał zawału, ale jest ok. Dziękuję :*
To moja praca mała :D Co powiesz na jakąś kolację ze mną?
Randka?
Yyyy...tak :)
Kiedy?
Nasza pierwsza randka była na plaży. Miała na sobie zwiewną niebieską sukienkę. Myślałem, że jebnę na jej widok. Czemu musiała być taka piękna? Graliśmy w badmintona. Nie bardzo jej to szło. Śmiesznie wyglądała wkurzona. Próbowała sobie poprawić nastrój nabijając się z moich różowych kąpielówek. Później wpadła na pomysł budowania zamków i miast z pasku . Nieco dziecinne, ale dla niej mógłbym zrobić z siebie idiotę. Opowiadała mi o sobie, o jej dzieciństwie. 
- Dlaczego zacząłeś robić tatuaże?
- Sobie czy w ogóle? - zaśmiałem się.
- Sobie.
- Cóż, pierwszy tatuaż zrobiłem po śmierci mojej dziewczyny.
- Och, przykro mi.
- Spoko, to było dawno. Miałem 16 lat jak umarła. Podrobiłem podpis ojca. 
- Który to tatuaż?
- Ten - pokazałem serce i wbity w nie nóż, był on na mojej klatce piersiowej tuż nad sercem.
- Kochałeś ją?
- Melody? Tak, tylko nie taką dojrzałą miłością. Teraz jak na to patrzę to raczej byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Na co umarła?
- Białaczka. Walczyła z nią od małego. Przeszczepy, terapię nic nie pomogło.
- A reszta tatuaży?
- Cóż kolejny zrobiłem jak miałem prawie 18 lat. To wąż na moim ramieniu, a potem straciłem rodziców wypadku samochodowym i ob tatuowałem się cały.- uśmiechnąłem się.
- A salon?
- To otworzyłem za pieniądze z odszkodowania. Przez rok prawie półtora tylko piłem. Któregoś dnia obudziłem się i zobaczyłem, że moje życie to gówno. Stwierdziłem, że chcę coś zmienić i to zrobiłem.
- Nie było ci łatwo.
- W życiu nie jest łatwo. To nie film. - uśmiechnęła się.
- Dobra koniec tego przesłuchania. - poderwałem ją z piasku i wbiegłem do oceanu. Cały czas krzyczała.
- Ross! Nie! Nie rób tego. - cóż nie słuchałem już uważnie.
Była i jest dla mnie kimś ważnym. Oczywiście nie byliśmy idealni, sporo początkowo przed nią ukrywałem. Jak na przykład to, że kiedyś ćpałem i wykorzystywałem dziewczyny. Dwa razy ode mnie odeszła, po tym jak ją zwyzywałem. Zawsze jednak wracała. Czy ja też powinienem? Ona mi wybaczała, tyle że ja nie miałem nigdy romansu z inną. Zamówiłem kolejną porcję szkockiej. Przypomniało mi się jak zacząłem pić, gdy się kłóciliśmy zawsze się upijałem. Potem przepraszałem,  apotem znów się kłóciliśmy i... znów ją traktowałem źle. Jednak w końcu zrozumiałem, że ona jest moim światem. Ba, zmieniłem nawet zdanie w kwestii dzieci i małżeństwa. Dla niej. Cholera, dla niej urabiałem się po uszy. Chciałem by miała wszystko, a ona...puściła się. Ogarnia mnie wściekłość na samą myśl, że tan dupek ją dotknął. Jak mam to wybaczyć? Próbuje zrozumieć czemu to zrobiła. Przecież mnie kocha. Cholera ja wiem, że ona mnie kocha. Przypominam sobie nasz pierwszy pocałunek przed jej domem. Odprowadzałem ją z randki, pocałowałem ją tuż przed jej drzwiami. Pamiętam też ten nasz pierwszy raz, gdy pojechaliśmy na wycieczkę do Waszyngtonu. Kupiłem wtedy najlepszy pokój. Rozkoszowałem się nią powoli, chciałem by pamiętała to przez całe życie. Pamięta? Czy ten dupek był lepszy i woli ich pierwszy raz? Pamiętam jej słowa:
Masz moje serce...masz mnie. Kocham Cię.
Proszę o kolejną szkocką, barmanka nalewa przyglądając mi się. Stary Ross coś by jej odwarknął by się odpieprzyła. Teraz jednak siedzę i czekam.
- Źle to robisz.
- Co? - spojrzałem na latawiec, który trzymałem w ręku. Pomagałem Laurze w opiece nad jakimś dzieciakiem. Szczeniak był wkurzający, gdyby nie Lau  dawno bym dał mu w dupę.
- Powinieneś to włożyć tak. Spójrz jak to ja robię.
- Wolałbym co innego wkładać i to nie pieprzonemu latawcowi tylko tobie. - wessała głęboko powietrze.
- Ross! - cała się zaczerwieniła. Zaśmiałem się, a młody odwrócił się do nas.
- Z czego się śmiejecie? - zapytał. Laura oblała się jeszcze większym rumieńcem.
- Rozmawiamy o technikach robienia latawców. - odparłem, Lau parsknęła śmiechem.
- Luckas, idź do ogrodu i sprawdź swój latawiec.
- Nie wiem co on widzi w tym śmiesznego. - odparł gówniarz i wyszedł.
- Techniki robienia latawców? - uniosła brew. Przysunąłem się.  Pociągnąłem ją w dół i znalazła się pode mną na kanapie. Przestała się śmiać.
- Tak. Techniki. Przecież ważne są szkolenia no nie? - przybliżyłem się do jej ust i chwyciłem jej dolną wargę między zęby.
- Ross...Luckas.
- Nim opiekowałaś się przez ostatnie dwie godziny, teraz ja potrzebuję opieki.
- Tak? 
- Tak. - pocałowałem ją, wsunęła swoje dłonie  w moje włosy. Chciałem ją wziąć tu i teraz. Przycisnąłem się do jej uda. Zajęczała. Wtedy usłyszeliśmy kogoś w salonie. Kątem oka dostrzegłem tego smarkacza. Stał  przy drzwiach balkonowych i przyglądał nam się. Laura gwałtownie mnie odepchnęła. Prawie zleciałem na tyłek z tej pieprzonej kanapy. Poprawiała swoje ubranie, a jej twarz była krwistoczerwona.
- Luckas...co ty tu robisz? - powiedziała.
- Chciałem byś popuszczała ze mną latawce.
- Ok. Już idę.
- Co on ci robił? - wskazał na mnie palcem. Laura prawie schowała się za fotelem. Wiedziałem jak jest jej wstyd. Bawiło mnie to nieco. Patrzyła na mnie spanikowana.
- Całowaliśmy się. - odparłem.
- Czemu?
- Bo ją kocham. Nie widziałeś nigdy jak facet całuje się z dziewczyną?
- Nie.
- A twoi rodzice? Nie widziałeś jak to robili.
- Ross! - krzyknęła Lau.
- Tata daje tylko mamie buzi w policzek. Nie leży na niej.
- Cóż ja nieco inaczej daje buzi Laurze.
- Ross! Luckas nie słuchaj go. Chodźmy. - wyciągnęła go z mieszkania, a ja zanosiłem się ze śmiechu.
 Nie wiem ile wypiłem, sześć shotów. Może więcej. Wspomnienia wciąż napływały. Wszytskie nasze dobre i złe chwile. Kłótnie, bójki, upijanie się, seks z nią, wszystkie jej spojrzenia, pocałunki, uśmiechy, jej śmiech dźwięczał mi w uszach. Czy potrafię to rzucić? Odejść. Wiem, że powinienem. Nie jestem dla niej odpowiedni. Ona potrzebuje kogoś takiego jak ten frajer z którym miała romans. Ja wyglądam przy niej jak śmieć. Nie potrafię jednak wyobrazić sobie życia bez niej. Jest jego ratunkiem. Jest tą jedyną. Kocha ją. Boli go, to co zrobiła, ale ją kocha. Wyciągnął telefon i zadzwonił do niej. Odebrała po drugim sygnale.
- Ross.
- Cześć. - wybełkotał.
-Piłeś?
- Taaak.
- Cóż...w sumie...rozumiem...wiesz już co dalej?
- Jestem po to, by cię znosić i ci wybaczać. - odpowiedziałem.
***
Cześć miski. Nominowała mnie Jacky Sparrow. Bardzo ci dziękuję, naprawdę. Mam nadzieję, że to ostatni shot. Mam na razie dość pisania tych opowiadań, jeszcze przede mną jeden :/ Cóż temat był Jestem po to, by cię znosić i ci wybaczać. Myślę, że chyba nie poszło najgorzej. W tym tygodniu myślę, że dodam dziesiąty rozdział na Just Love Me. Wypatrujcie mnie tam :) Póki co, kto nie czytał i nie komentował to zapraszam na dziewiąty rozdział :D
A ja nominuje:
1. Jacky Sparrow ( myślę, że się ucieszysz)
2. Tinsley ( za to, że zawiesiłaś bloga, a tak czekałam na rozwój sytuacji :P )
3. Paula Lynch (uwielbiam twojego bloga ♥)
4. Louder Forever ( niedawno okryłam twoje bloga i zakochałam się w tym jak piszesz ♥)
5. Wiktoria Martin
Nominuje tylko tyle osób. Jakoś nikt mi już nie przychodzi do głowy. A teraz temat:
1. Ostatnia spowiedź
2. Już nie wiem kim bez ciebie jestem.
3. Dotyk ciemności.
Macie spory wybór, liczę na to, że ktoś napisze na 1 lub 3 temat shota, drugi tez mile widziany.
Czas: do 31 sierpnia.
A i jeszcze paring to macie do wybory Routney lub Rydellington ( dla zaciekłych fanek Raury :D )
Pozdrawiam, a nominowanym życzę weny :D
Papa.
Delly Anastasia Lynch