Strony

czwartek, 16 marca 2017

Rozdział dwudziesty dziewiąty

Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. Co za absurd. Rozpacz

z powodu przeklętych nadziei, przeklętych marzeń i oczekiwań. - Ciemniejsza strona Greya

  Siedziała w sekretariacie i czekała na swoją kolej. Z trudem powstrzymywała łzy. Wolałaby nie widzieć Rossa przed tym wszystkim. Jego widok był dla niej ogromnym ciosem, totalna tortura. Cała się jeszcze trzęsła. Nie wiedziała, co dalej. Wszystko się posypało. Ona i Ross, jej marzenia. Otarła ściekającą łzę. Da radę. Tyle razy już dawała, to i teraz jakoś przeżyje. Przecież czas leczy rany. Zapomni o nim, o tym wszystkim.To nie może być takie trudne. Przecież to tylko facet, nikt ważny.
- Laura Marano. - Usłyszała i spojrzała na sekretarkę.
- Pani kolej - powiedziała kobieta. Laura wstała i weszła do gabinetu. Pani dyrektor siedziała przy biurku.
- Witam cię, Lauro. Coś się stało? - Lau spojrzała na nią i westchnęła. Drżącymi rękami położyła podanie na biurku. Skonsternowana dyrektor spojrzała na nią i wzięła kartkę. Przeczytała uważnie, 
- Czemu, przecież dobrze ci idzie, masz stypendium i nie wiedzę żadnych wskazań byś miała opuszczać szkołę.
- Nie mam stypendium - odparła Lau. 
- Lauro, jeśli ci chodzi o zgubione dokumenty to naprawdę, jestem przekonana, że to nie problem. Takie rzeczy się zdarzają. Od przyszłego semestru będziesz je dalej miała.
- Pani dyrektor, skończmy tą farsę dobrze? Znam prawdę.
- Jaką prawdę? - zapytała kobieta.
- Nie było żadnego stypendium i nigdy nie będzie. To Ross  Lynch płacił za moje studia, a nie uczelnia. - Kobieta spojrzała na nią, a potem podpisała dokument.
- Przyszedł do mnie i błagał bym cię przyjęła. Zaoferował taki układ, więc się zgodziłam. To nie zmienia mojej opinii, że masz Laura duży talent, a ten chłopak musi cię naprawdę kochać skoro chciał płacić za całe twoje studia.
- Nie chcę być tu na czyjś koszt.
- Lauro, posłuchaj ten chłopak dał ci niepowtarzalną szansę. Ja widzę w tobie osobę, która może podbić w przyszłość nawet Broadway. Wykorzystaj to, bo taka szansa może się nie powtórzyć.
- Dziękuję, ale nie jestem osobą, która żeruje na kimś innym. To koniec z tańcem i wszystkim. 
- Nie zmuszę cię byś została, ale zastanów się. Dam ci dwa tygodnie, a potem skreślę cię z listy studentów. 
- Niech pani zrobi to już teraz - odparła Lau i wyszła z gabinetu. 

  Wyjechali na małe wczasy, w sumie i tak nic ich nie trzymało. Rydel dzielnie maszerowała szlakiem. Wszystko było tu takie piękne, góry, las i cisza. Tak zupełnie inaczej niż w L.A. 
- Ratliff nie grzeb się tam! - krzyknęła do swojego chłopaka, który ciągle był w tyle.
- Już niedaleko! 
Klika dni temu Ell przyszedł do niej i zaproponował wyjazd. Zgodziła się, bo ostatnio wszystko w domu ją przytłaczało. Pamięta trasę R5, codziennie inne miasto, spanie w przyczepie lub hotelach, tłumy fanów i cowieczorne show. Tak bardzo za tym tęskni. Chciałaby by zespół wrócił, męczyło ją już zwykle życie. Pragnęła tego krzyku, który ją za każdym razem ogłuszał i blasku fleszy. Doszli do pięknego urwiska.
- Kochanie, nie tęsknisz za R5? - zapytała Dell.
- Czemu pytasz?
- Bo, ja tęsknię coraz bardziej. Mam już dość siedzenia w domu, chcę wrócić na scenę. Grać i śpiewać, to jest to co kocham i dłużej tak nie mogę.
- Skarbie ja też bym chciał znów wieść życie muzyka, ale R5 nie wróci bez twojego brata.
- Wiem - westchnęła.
- No widzisz, wszystko zależy od Rossa, a ten nie chce z nami grać. Postawił na siebie.
- Myślisz, że zmieni zdanie? - zapytała.
- Nie sądzę - odparł.
- Dlaczego?
- Bo jeśli nagra swoją płytę i ta płyta osiągnie sukces, to po co mu my? On jest najbardziej utalentowany i to on jest twarzą naszego zespołu czy tego chcemy czy też nie.
- Musimy z nim pogadać.
- Rydel, nie bądź śmieszna. Ile razy z nim rozmawialiśmy?
- No z kilka razy - odparła blondynka.
- No właśnie, za każdym razem mówi, nie teraz, poczekajcie. On podjął decyzję i my też powinniśmy.
- Co masz na myśli? - zapytała.
- Myślę, że już czas wracać, inaczej wszystko co osiągnęliśmy straci moc. Cała nasza praca pójdzie na marne. 
- Masz jakiś pomysł?
- Myślę, że powinniśmy wrócić bez Rossa - powiedział Ell.
- Ellington zwariowałeś?! Sam przed chwilą powiedziałeś, że on ma największą siłę przebicia z nas wszystkich i mamy z niego zrezygnować? Bez niego przecież zespół nie przetrwa.
- Nie przetrwa jak będziemy grać we czwórkę, ale jeśli znajdziemy równie dobrego wokalistę lub wokalistkę jak twój brat to damy radę.
- Gdzie my znajdziemy kogoś innego? - Rydel roześmiała się i podeszła do urwiska.
- Normalnie, po prostu trzeba ogłosić, że szukamy kogoś nowego i zobaczysz, że ktoś się odezwie. W końcu jesteśmy jednym z najsławniejszych zespołów na świecie, nie jeden muzyk chciałby z nami grać.
- Myślisz?
- Tak. Jestem wręcz pewien. Jeśli będziemy po prostu siedzieć i czeka, nie będzie po co wracać.
- Nie wiem, to mój brat.
Nie była do końca przekonana do tego pomysłu. To jej brat. Jak mają mu powiedzieć, że wylatuje. W ogóle jak mogą go wyrzucić. Chociaż z drugiej strony on w pewnym sensie sam odszedł. Skoro on może robić karierę to czemu oni by nie mogliby? Chcą zrobić tylko to, co on. Grać dla ludzi. Ma już dość czekania, Ratliff ma rację, jeszcze trochę i nie będzie do czego wracać. Pójdą w zapomnienie, jeśli nic nie wydadzą. Może ktoś by chciał z nimi nagrać.
- Kochanie wiesz jak się zmienia status na Facebooku z w związku na zaręczony? - zapytał Ellington.
- Nie, nie wiem...- Rydel odwróciła się i zobaczyła klęczącego Ellingtona z pierścionkiem w ręce.
-Co ty robisz? - zapytała.
- Rydel, kocham cię nad życie i chciałbym dzielić z tobą resztę życie. Rydel, zostaniesz moją żoną? - zapytał, dziewczyna rozpłakała się.
- Tak - odparła.
 - Riker co się dzieje?
- Mianowicie?
- Gadałam rano z Laurą i zachowywała się dziwnie. Rozłączyła się, a teraz nie odbiera. Martwię się, bo jak z nią gadałam dwa dni temu była taka radosna.
- Może ma jakiś gorszy dzień? - blondyn usiadł przy stoliku. 
- Nie, ona prawie płakała.
- Skąd wiesz? Była tu?
- Nie, rozmawiałyśmy przez telefon i uwierz mi potrafię poznać kiedy jest coś nie tak. Ross też nie odbiera.
- Hm, dziwne. Ross też się ostatnio dziwnie zachowuje, jest jakiś spięty. Może się pokłócili?
- Może, ale proszę cię jak wrócisz do jedź do niej i sprawdź co się dzieje.
- Dobrze. A ty jak się czujesz?
- Nie będę mówić, że super. Zresztą to widać. - Riker chwycił ją za rękę.
- Dla mnie wyglądasz lepiej niż kiedykolwiek - odparł.
- Bo jestem czysta? Nie wiem czy dam radę, chcę wziąć.
- Ej, dasz. Jesteś najsilniejszą dziewczyną jaką znam. Dasz radę. Pomogę ci.
- Wiem,  robię to dla was. Dla ciebie i Laury. Po tamtym śnie gdy widziałam siebie martwą...ja nie chcę skończyć jak Emily. 
- Nie skończysz -powiedział.
- Jak ty to przeżyłeś? W życiu nie dałabym rady przejść, tego co ty.
- Nie było łatwo. Już ostatnie miesiące z nią dały mi się we znaki. To było jak patrzenie na film, którego zakończenie się zna i wie się, że to nie happy end. Gdy umarła załamałem się, ciąłem się, piłem. Rydel tylko wiedziała, co się dzieje. Udawałem, że wszystko gra, ale chyba wszyscy się domyślali, że jest inaczej bo zaczęli inaczej mnie traktować. Codziennie chodziłem, gdy byłem Los Angeles na jej grób. Siedziałem tam i gapiłem się w płytę. Czasami gadałem, opowiadałem jej co się stało, że mi jej brakuje. Chyba nigdy jej nie zapomnę.
- Jak się czułeś gdy ją znalazłeś?
- Nic nie czułem. Wiedziałem, że kiedyś ją taką znajdę. Pamiętam, że siedziałem tam z godzinę lub dwie i tuliłem ją do siebie. Byłą taka zimna, ale nie czułem nic. To było jak spełnienie czegoś, czego się od dawna spodziewało.
- Kochałeś ją, więc jak mogłeś nic nie czuć?
- Nie wiem, nie czułem nic do pogrzebu. Trochę jakbym był w transie lub jakimś amoku. Na pogrzebie, gdy widziałem jak spuszczają ją do grobu, wtedy poczułem okropny ból.
- Dotarło do ciebie, że ona naprawdę odeszła - powiedziała Vanessa.
- Chyba tak, zrozumiałem, że nigdy jej nie zobaczę. Gdy ciebie poznałem i widziałem jak się staczasz, czułem ten sam ból. Przygotowywałem się na to, że i ciebie kiedyś taką znajdę, że znów się stoczę.
- Przepraszam - powiedziała Van.
- Nie przepraszaj, po prostu mnie nie zostawiaj Van. Za bardzo cię kocham - powiedział i mocniej ścisnął jej dłoń.
- Postaram się Riker. Dla ciebie.

  Ross szukał Justina, nie mógł się do niego dodzwonić. Czuł ogromny ciężar, Laura z nim zerwała. Nic z tego nie rozumiał. Przecież widzieli się kilka dni temu i wszystko było okej. Zabrał ja do kina, pamięta jeszcze jak śmiali się z horroru, który wcale nie był straszny. Nic mu nie podpowiadało, że coś jest nie tak. O co jej chodziło? Owszem mogła się wkurzyć, że ja okłamał w sprawie szkoły, ale czuł, że to nie wszystko. W jej wzroku było coś niepokojącego. Patrzyła na niego z bólem i to go najbardziej martwiło. Nie mógł jej aż tak zranić tym, że płacił za jej studia. 
- O jesteś - powiedział spotykając Justina.
- Hej stary, co tam u Lau?
- Zerwała ze mną - odpowiedział załamany Ross.
- Czekaj, czekaj co?!
- Zerwała. Wiesz coś o tym?
- A co ja mógłbym o tym wiedzieć? Pokłóciliście się?
- Dowiedziała się o szkole.
- O kurde - odparł Justin. - Stary, może jej przejdzie. Wiesz wkurzyła się i tyle. Daj jej kilka dni.
- Nie, skąd się dowiedziała?
- Nie wiem, może dyra się wygadała. 
- Wątpię, mieliśmy umowę. Poza tym wydawała się bardziej zraniona niż wściekła.Coś się stało. Może Stacy coś wie.
- Nie wiem. Dzwoniłem do niej, ale od wczoraj nie odbiera - odparł Justin.
- Jest w szkole? - zapytał Ross.
- Jeśli jest, to powinna być w radiowęźle. Chodź.
Chłopacy poszli w stronę szkolnej rozgłośni. Ross czuł się coraz bardziej zdenerwowany, nie mógł dojść skąd Lau dowiedziała się o jego sekrecie. Musiał ją odzyskać, była jego jedyną, wiedział to.
- O to jest i moja wróżka - powiedział Justin widząc Stacy w akademickiej rozgłośni. Podeszli do okna, które oddzielało pomieszczenie radia od korytarza. Justin zapukał w szybę i pomachał. Stacy z kimś rozmawiała, nie ucieszyła się na ich widok. Podeszła do żaluzji i je zasłoniła.
- Wow - powiedzieli obaj mężczyźni. 
- Stacy potrzebna mi twoja pomoc! - krzyknął Ross, jednak Stacy zasłoniła kolejną żaluzję.
- Co jest grane? - zapytał blondyn.
- Daj spokój - powiedział Justin.
- To ty mi daj spokój - odpowiedziała Stacy do Justina.
- Posłuchaj mnie przez chwilę. 
- Nie masz jakiegoś koncertu? - Stacy odsłoniła kawałek okna.
- Tylne drzwi. - Chłopacy pobiegli w stronę tylnego wejścia do radia, Stacy próbowała  być szybsza od nich, jednak chłopakom udało się ją ubiec.
- Cześć - powiedział Justin zjawiając się pierwszy w drzwiach. 
- Czy gwiazdor chce mieć limo? - zapytała złośliwie Stacy i wpuściła chłopaków.
- Oj nie, żadnych sińców na jego twarzy - odparł Justin.
- Złamałeś serce mojej przyjaciółce. Udanego życia - powiedziała Stacy do Rossa.
- Stacy, nie mam pojęcia o co chodzi. Nawet nie wiem, co zrobiłem źle - odparł zdesperowany Ross.
- Poczekaj ja to załatwię - powiedział Justin. - On nawet nie wie, co zrobił źle!
- Przed chwilą tą powiedziałem - stwierdził Ross.
- Chodziło o intonację.
- Hej, ona wie, że ją zdradziłeś i okłamałeś.
- Uwierz mi, chciałem jej powiedzieć.
- W takim razie się spóźniłeś - odparła Stacy.
- Stacy, musisz mi pomóc.
- To koniec z wami.
- To nieprawda - odparł Ross. Nie chciał nawet myśleć, że jej nie odzyska.
- To zabawne, że tak twierdzisz. Widziała cię z Blair. - Oczy Rossa się powiększyły. Jak to go widziała z Blair? Kiedy? Nagle wszystkie  puzzle w tej układance, ułożyły się w całość.
- Chwileczkę, Laura była u ciebie kiedy Blair włamała się do twojej sypialni? - zapytał Justin.
- Nie chodzi o szkołę?
- Chodzi, ale to nie to ją tak zraniło jak twoja zdrada z Blair - powiedział wściekła Stacy.
- Posłuchaj, nic się nie wydarzyło. Blair się włamała, ukartowała to. Nic nas nie łączy. Nie zrobiłbym Laurze czegoś takiego. Znasz mnie Stacy. Wiesz jak bardzo ją kocham. Musisz mi uwierzyć - westchnął Ross.
- Chcę ci wierzyć i chcę by ona była szczęśliwa. Zwłaszcza, że przez co najmniej dwa lata będzie musiała mieszkać u Hannah. 
- A co z uczelnią? Nie dostała się na wymianę?
- Hannah powiedziała jej o tym, że to ty płacisz za szkołę, a poza tym nikt nie zadzwonił w sprawie przesłuchania.
- Dlaczego?
- Może zmienili zdanie - odparła Stacy. Ross wpadł wtedy na pewien pomysł.
- Przekonam ich i przekonam dyrekcję o stypendium dla Lau.
- Potrafisz? - zapytali Stacy i Justin.
- Przecież jestem Rossem Lynchem. Mogę wszystko - opowiedział im podekscytowany Ross.
- Niech Laura przyjdzie na konkurs. Załatwię resztę.
***
Hej, jest tu kto? No mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu się znajdzie :D Drodzy kochani przychodzę do Was z nowym i przedostatnim rozdziałem. Po tylu latach Kopciuszek się kończy :( Z jednej strony się cieszę, bo już mi się znudziło (co zresztą widać) pisać tę historię, a z drugiej strony jest mi przykro bo tyle wspomnień wiążę się z tym blogiem. Komentujcie, oceniajcie. Ja postaram się do końca marca wstawić nowy rozdział na JLM bo wszyscy przecież czekają na Raurę ;)
Do zobaczenia pod koniec marca kochani :*
Delly




17 komentarzy:

  1. Hej, pierwszy raz komentuje twojego bloga. Jestem pod dużym wrażeniem. Masz ogromny dar który kiedyś musisz wykorzystać.jestes naprawdę cudowna, masz bogata wyobraźnię. Mam nadzieje, ze kiedy skończysz te dwa blogi nie przestaniesz pisać opowiadań o Raurze (oczywiście, ze szczęśliwym zakończeniem 😉). Kochamy cie, podziwiamy i mamy nadzieję,że nie skończysz z Raurą. 😘😘❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :* Ostatni rozdział myślę, że pojawi się w kwietniu.

      Usuń
  2. Długo kazałaś czekać na ten rozdział. Cieszę się że w końcu już coś dodałaś. Mam nadzieje że szybko dodasz następny rozdział i wtedy historia z kopciuszkiem się zakończy, a ja będę mogła dodać głęboki komentarz o całej tej opowieści i jak to się zaczęło że zaczęłam to czytać. Wiec szykuj się hehe
    Zapraszam do siebie: http://rauracrazystory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział czekam na next ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej mam pytanie w sobotę lub w niedziele dodasz rozdział na Kopciuszka czy na JLM? ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam zniecierpliwiona na kolejny rozdział, również na drugim blogu ��

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) błagam napisz epilog, bo czytam Twojego bloga chyba 3 raz i jest tak świetny, ale nadal czekam mam nadzieję, że będzie happy end <3

    OdpowiedzUsuń
  7. MUSISZ ZROBIĆ ZAKOŃCZENIE ROZUMIESZ! Musisz!!!! 6!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko nie wiedziałam że tu ktoś jeszcze zagląda xD

      Usuń