Strony

wtorek, 31 marca 2015

LBA - znowu!

Najpierw przeproszę te osoby, które kilka miesięcy nominowały, a ja im nie odpowiedziałam. Cóż, naprawdę przepraszam was, ale jak widzicie ledwo daje radę dodawać rozdziały, nie mówiąc już o odpowiadaniu na pytania :) Powiem szczerze moja przyszłość na bloggerze znowu niestety stoi pod znakiem zapytania. Jednak dla Tinsley zrobiłam wyjątek, bo jest moją wierną czytelniczką. Chyba jesteś ze mną od początku Kopciuszka, a jeśli nie to prawie od początku :D
Oto pytania Tinsley:
 1. Jest jakieś wydarzenie, które na zawsze zapadnie ci w pamięci? (jeśli tak to napisz)
Zależy czy chodzi ci o pozytywne czy negatywne wydarzenie. Negatywnych mam sporo na przykład to jak paskudnie potraktował mnie jeden facet, traktując jak zabawkę (dupek), lub wypadek samochodowy (tego niestety nie zapomnę). Jeśli chodzi o pozytywne to chyba całe trzy lata z moją walniętą klasą, a w szczególności wycieczka w góry i to jak na złość mat-fizowi obsmarowaliśmy klamki ich pokoi pastą, a ich wychowawczyni po ciemku wszystkich dotknęła :P oraz to jak obsmarowaliśmy jednego gościa i wrzucaliśmy im parówki do glanów (nie pytajcie czemu to robiliśmy :D). To były zajebiste trzy lata liceum, aż mi się łezka kręci gdy pomyślę, że to już koniec :(
2. Twoja ulubiona książka, która sprawia, że mogłabyś ją czytać milion razy zaczynając od dowolnej strony - końca, początku, środka?
O Boże! hehehe Dobrze wiesz jaka jest ulubiona moja książka xD Tak uwielbiam "50 twarzy Greya", "Ciemniejszą stronę Greya" i "Nowe oblicze Greya", ale to już zapewne wiesz Tin ♥ Poza tym kocham takie książki jak: "Hopeless", "Losing Hope" , "Pułapka uczuć" i "Nieprzekraczalna granica" wszystkie Collen Hoover ♥
3. Książka, która nie dość, że ci się nie podobała to jeszcze jest znana. (tytuł i autor)
Wiesz co nie wiem, ale nie podobała mi się książka pt: "Za sceną" Olivii Cunning. Powiem tak była średnia i nie urzekła mnie.
4. Czy uważasz, że jeśli między partnerami jest duża różnica wieku to nie powinni ze sobą być?
To znaczy, zależy jak duża. Toleruję różnicę do 6 lat. Chociaż sama nie umawiam się z nikim kto jest ode mnie więcej niż trzy lata starszy.
5. Jaka piosenka sprawia, że masz ochotę iść tańczyć?
Ostatnio "Uptown funk" Bruna Marsa. Chociaż muszę się przyznać, że najbardziej do tańca zachęca mnie disco polo (nie żebym była fanką), mam tak od studniówki heheh Dlatego najbardziej zachęcają mnie piosenki zespołu, który grał u mnie na studniówce i ich piosenki: Playboys - "Lejde"
i "Nasza noc"

Zdaję sobie sprawę, jakie to obciachowe, ale na studniówce tak zajebiście grali, że teraz te piosenki kojarzą mi się z zajebistą zabawą do rana xD (i niestety czy stety z alkoholem xD)
6. Hasło, które ludzie czasem rzucają na wiatr a dla ciebie ma ono dużą wartość?
Nie wiem, to ciężkie pytanie Tin. Jedyne co mi przychodzi do głowy to nie hasło a słowa "kocham cię", które czasami rzucamy, a potem wcale się do nich nie stosujemy :( Osobiście dla mnie ważnym hasłem jest "Chwytaj dzień" i " Walcz i nie poddawaj się". Nie wiem czy takie hasła ludzie rzucają na wiatr.
7. Słuchasz czasem piosenek, w których podoba ci się melodia i rytm, ale nie znasz słów? (Podaj chociaż jeden tytuł)
Niech się zastanowię... u mnie jest tak, że przeważnie umiem tylko refreny xD Wyjątkiem jest "Crazy in love".  Myślę jednak nad piosenkami Black Eyed Peas np. " Hey mama", "Sut up", "Where is the love" czy "Meet me halfway", albo "Sexy Back" Justin'a Timberlake'a.
8. Adresy 3 blogów, które według ciebie są najbardziej warte przeczytania.
Zakończony - http://zapisane-w-gwiazdach-raura.blogspot.com
http://mydilemma-raura.blogspot.com (liczę, że go odwiesisz) 
http://life-is-brutal-raura.blogspot.com
9. Twoje ulubione perfumy.
Love Love Moschino ♥
10. O czym lubisz czytać w opowiadaniach? Jaki parring byś tam chciała?
Ogółem lubię czytać o miłośći, o tym jaką drogę muszą osoby przejść by być razem, lubię czytać o tym jak razem pokonują trudności jak sobie pomagają i się wspierają. Wtedy wszystko wydaje się idealne. Mój ulubiony parring to oczywiście Raura ♥ ♥♥
11. Dlaczego twoim zdaniem ludzie są nietolerancyjni dla wyróżniających się zachowaniem, wyglądem czy ubiorem ludzi? Czy powinni coś zmienić w sobie czy nie?
Zawsze bądź sobą. To jest chyba moje motto życiowe. Myślę, że po prostu szczególnie w Polsce społeczeństwo nie dorosło jeszcze do pewnych odmienności. Lubimy jak wszystko mieści się w pewnych ustalonych kanonach, dlatego nie tolerujemy odmieńców. Ludzie boją się różności i nowości.
Ja nie nominuję nikogo :)
Pozdrawiam, zapraszam do czytania dziewiętnastego rozdziału.
Papatki.
♥♥♥ 
Delly Anastasia Lynch


niedziela, 22 marca 2015

Rozdział dziewiętnasty

" A zatem, nie zamierzam przepraszać za to, że kocham w tobie te wszystkie rzeczy niezależnie od tego, jakie stoją za nami powody czy okoliczności. I nie, nie potrzeba mi dni ani tygodni, ani miesięcy na rozmyślania o tym, dlaczego cię kocham, Odpowiedź jest dla mnie łatwa. Kocham cię ze względu na ciebie.
Ze względu na wszystko. Wszystko czym jesteś." 
~ "Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover
 


To ostatni rozdział...
   
  Sobota zapowiadała się wspaniale. Pomijając fakt pracy przez całą noc, wszystko było wspaniałe. Piękna, słoneczna pogoda napawała ją radością. Wreszcie wszystko wróciło do normy. Koniec z Ross'em. Koniec z tym bałaganem. Chce by ona go zostawiła w spokoju to tak zrobi. Oczywiście czuje ból i pustkę w sercu, ale nie będzie się narzucać. Książę woli szukać swojej księżniczki. Problem z tym, że ona jest Kopciuszkiem. Nie zamierza jednak ujawniać swojego sekretu. Widzi jak Ross się trudzi by ją odnaleźć, a z drugiej strony ją odpycha. Wie, że ona jest autorką tego bałaganu uczuciowego. Wie, że Ross powinien poznać prawdę, jednak teraz już ma pewność, że ich związek by nie przetrwał. Są zbyt różni. On - bogaty i piękny wokalista. Ona - biedna, niezbyt atrakcyjna córka alkoholika. Ich światy nie mogą się połączyć. Musi pozwolić na jego męczarnie. Sama także musi wytrzymać te katusze. Tak będzie lepiej dla niego.
- Przyniosłem ci lemoniadę, może być? - zapytał siadając obok.
- Tak Jim, dziękuję. - odpowiedziała. Siedzieli w małej kawiarni w pobliżu plaży. Kawiarenka urządzona była w stylu morskim. Błękitne ściany, białe stoły i krzesła oraz ozdoby w stylu morskim, sieci rybackie, sznury, obrazki o tematyce morskiej.
- Tak się cieszę, że zgodziłaś się na spotkanie. Myślałem, że ci się nie podobało na naszej ostatniej randce.
- Nie, to była wyjątkowa noc. - odpowiedziała. Wcale nie miała na myśli samochodowego kina, raczej to, co wydarzyło się później. Mimo wszystko noc spędzoną z Ross'em będzie wspominać jako coś wyjątkowego.
- Też uważam, że to była wyjątkowa noc. Bo ty jesteś wyjątkowa. - uśmiechnął się. Lau poczuła, że się czerwieni.
- Dziękuję Jim. Przepraszam, że się nie odzywałam.
- Nie szkodzi. Mogę wiedzieć czemu? - Lau poczuła, że krew jej odpłynęła z twarzy. Przecież mu nie powie co, a raczej kto jest powodem jej milczenia.
- Byłam zajęta. - odpowiedziała krótko. Chyba kupił tą wersje bo się uśmiechnął.
- Liczy się to, że w końcu się spotkaliśmy. - powiedział.
- Tak, to się tylko liczy.
- Wiesz co mi się przytrafiło wczoraj? - zaczął opowiadać jakąś śmieszną historię związaną z jego sąsiadką, Laura śmiała się. Czuła się wolna, on był dla niej idealny. Byli podobni, z tych samych światów. Może Jim jest jej szczęściem? Zaczęli gawędzić o swoich doświadczeniach z pracy. Gdy nagle wzrok Lau utkwił w jednym punkcie. Nie wierzyła, że to co widzi jet prawdziwe. Jim chyba także był zszokowany.  Do stolika dosiadł się Ross. Przyszedł jak gdyby nigdy nic się między nimi nie wydarzyło.Trudno jej było odczytać jego nastrój. Wydawał się odprężony, ale także w jego spojrzeniu kryła się złość. Wzrok miał lodowaty jak przyglądał się Jim'owi.
- Zobaczyłem cię jak byłem w sklepie muzycznym naprzeciwko. Myślałem, że siedzisz sama, a tu proszę. Widzę, że masz już towarzystwo. - wyczuła sarkazm w jego słowach. O co mu chodzi? Przecież kazał jej odejść.
- Ross Lynch. - wyciągnął dłoń w kierunku bruneta.
- Jim Taylor. - odpowiedział. Mężczyźni przyglądali się sobie uważnie.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytał chłodno. Wzrok skierował ku Laurze. Widziała, że jest wściekły. Tylko czemu? Bo się umawiała z innym, to go boli?
- Tro...- nie dokończył Jim.
- Nie. - odpowiedziała szybko. Zauważyła, że blondyn się rozluźnił.
- Czym się zajmujesz Jim? - zapytał Lynch. Brunet lekko się spiął.
- Pracuję w firmie sprzątającej mojego ojca. - powiedział cicho. Sama była wściekła, gdy zobaczyła, że Ross drwiąco się uśmiecha.
- Jesteś sprzątaczką?
- Nie powiedziałbym tak, ale inni mogą tak uważać. - wbił wzrok w dłonie. W co ten Lynch gra?
- Jesteście parą? - to pytanie ją zszokowało. Co go to obchodzi? Nawet jeśli by miała kogoś, to do jasnej cholery nic mu do tego. To jej życie. Jej.
- Umawiamy się ze sobą.
- Nie. - odparła. Uśmiech Lynch'a stał się szerszy. Jim spojrzał pytająco na Lau. Ta wzruszyła tylko ramionami. Powiedziała przecież prawdę, nie byli parą.
- Jak to jest być gwiazdą Ross? - zapytał Jim. Ciągle przyglądał się jej i Ross'owi.
- Super. Sława, pieniądze, dziewczyny...- na ostatnie słowa drgnęła. Co jak co, ale tego nie powinien przy niej mówić.
- Zazdroszczę. - odpowiedział Jim.
- Czego? - zapytała.
- Sławy. - odparł.
- A może dziewczyn? - wtrącił się Ross, śmiejąc się pod nosem. Jasne się stało, że tego też zazdrościł Jim Ross'owi.
- Nie ma czego zazdrościć. Przez sławę wiele się traci.
- Jak to? - zapytała.
- Czasami można stracić miłość. - spojrzał na Laurę. Wiedziała, że mówi o niej. Z trudem przełknęła ślinę. Chwilę milczała.
- Surfujesz? - zapytał Jim'a. Ten pokręcił przecząco głową.
- A ty? - zapytał Lau. Miała wrażenie, że pyta się ją o  coś innego.
- Nie. - odpowiedziała.
-Mogę cię pouczyć.
- Dziękuję, ale nie.
- Chyba twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko? - rzucił spojrzenie Jim'owi. Ten pokręcił przecząco głową.
- Nie skorzystam.
- Dziwne, ostatnio nie miałaś nic przeciwko ku wzajemnemu wykorzystywaniu. - rzuciła mu nerwowe spojrzenie. Chyba nie zamierza opowiadać o ich kontaktach.
- Skąd się znacie? - zapytał Jim. Przyglądał im się uważnie.
- Ze szkoły. Chodziliśmy razem do liceum, a teraz studiujemy na jednej uczelni. - odpowiedziała.
- Wpadliśmy na siebie parę razy. - dodał.
- Co miałeś na myśli mówiąc o wzajemnym wykorzystywaniu się?
- Cóż... - rzucił spojrzenie Lau, która wierciła się na krześle. - Laura nic ci nie powiedziała?
- Czego nie powiedziała?
- Ross. - szepnęła, ale ten ją zignorował.
- Cóż w zeszły piątek spędziłem noc u Lau. Upojną noc. - powiedział drwiąco blondyn. Laura czuła, że zaraz zemdleje.
- Co?! - krzyknął Jim. - Przecież w piątek byliśmy na randce.
- Cóż po randce, Laura i ja uprawialiśmy seks. Muszę przyznać, że było niesamowicie.
- Ross! - krzyknęła.
- No co? Twój nowy kochaś powinien wiedzieć o tym, co się wydarzyło między nami. - odparł. Jim wstał od stołu.
- Zostawię was samych. - odparł i odszedł.
- Czekaj! - chciała się podnieść, lecz Ross położył jej dłoń na ramieniu.
- To o nim mówiłaś? - zapytał. Przyglądała mu się chwilę, gotowała się z wściekłości.
- Nie wiem, o co ci chodzi Ross, ale pieprz się Lynch! - wrzasnęła i wstała od stołu. Nie gonił jej.

   Błąkała się po ulicach. Była na głodzie. Cała dygotała, jej ciało potrzebowało tego świństwa. Ona jednak nie chciała. Czuła ból. W miejscu, w którym  powinna mieć serce, czuła ogromny ucisk. To przez Riker'a. Słyszała jego błaganie, by przestała się zabijać. Cholera. Czemu ją to tak poruszyło? Przecież nigdy nie angażowała się emocjonalnie. Nie zniesie więcej. Musi się zaćpać na śmierć. Co innego ma zrobić? Nie wie jakim cudem stała pod domem Lynch'ów. Była tu kiedyś. Riker zapomniał telefonu i wrócił do domu. Nie była w środku. Stała tak jak teraz przy krawężniku. Włożyła dłonie do kieszeni kurtki. Co jeśli by poszła na odwyk? Dałaby radę? Co na to wszystko powie Lau? W sumie dawno temu ją straciła. Od śmierci ojca nie widziały się. Ba, Vanessa nawet nie była w domu. Mieszkała u koleżanek lub kręciła się po melinach. Takie było jej życie. Riker coś zmienił, jakaś cząstka jej chciała się zmienić. Pragnęła dzielić z nim życie, smutki, radość i troski. Wieść normalne życie. Rozejrzała się. Nie pasowała do tej okolicy. Wyglądała zapewne jak zmora, a to otoczenie wydawało się idealne. Czy możliwa jest zmiana w niej? Wiedziała jedno, musi go zobaczyć. Podeszła do drzwi i nacisnęła na dzwonek. Kiedy to zrobiła miała ochotę uciec. To był kiepski pomysł. Drzwi uchyliły się i jej oczom ukazała się blondynka w jej wieku. Uśmiech znikł z jej twarzy gdy ujrzała Van.
- Jest Riker? - zapewne powinna się przedstawić, ale w sumie po co? Dziewczyna była zapewne jego siostrą. Byli do siebie podobni. Te same rysy, kolor włosów, oczy. Dziewczyna wyglądała jak z okładki jakiegoś magazynu. Coś znajomego w niej było.
- Ty jesteś zapewne Vanessa? - zapytała. Czyżby Riker o niej opowiadał. Sądząc po minie blondynki, zapewne tak. Już była na przegranej pozycji.
- Tak...to ja. - odpowiedziała cicho. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Obie nawzajem mierzyły się wzrokiem. Vanessa przy tej dziewczynie czuła się jeszcze bardziej zniszczona i brzydka. Chyba jednak nie potrafi się zmienić. Z powrotem wsunęła ręce do kieszeni, kiedy przyłapała Rydel na gapieniu się na jej dygoczące ręce.
- Jest Riker? - ponowiła pytanie. Czuła się coraz bardziej skrępowana.
- Ryland miał rację...jesteś narkomanką, - dostrzegła w jej wzroku pogardę. Kim był Ryland? Skąd o niej wiedzą?
- Jestem. - wyszeptała.
- Zniszczysz go tak jak Emily. - nie wiedziała czy to stwierdzenie czy pytanie. Słowa te jednak mocno odbiły się w jej środku. Nie chciała go niszczyć, a jednak nieświadomie musi to robiła. Nagle zza Rydel, wychylił się Riker. Blondynka znikła z pola widzenia.
- Czego chcesz? - był chłodny. Zabolało.
- Auć. - powiedziała.
- Po co przyszłaś? - zapytał.
- Chciałam...chciałam cię zobaczyć. - wyszeptała. Z trudem utrzymywała się na nogach.
- Po co? Idziesz na odwyk? - w jego głowie słychać było nadzieję.
- Riker ma mętlik w głowie. - powiedziała zrozpaczona.
- W takim razie cześć. - chciał się odwrócić, lecz zatrzymała go.
- Riker proszę.
- Idź na odwyk. - zamknął drzwi.
  
  Pływał w basenie, musiał wyładować tą złość. Widok Laury i tego gościa mocno go wytrącił z równowagi. Chyba jednak nie jest mu do końca obojętna. Czuł się jak dupek. Wplątał się w coś bez wyjścia. Gdyby nie spotkał jej wtedy w sali...tamta noc...wszystko skomplikowała. Domyśla się czemu Laura go odpycha. To ma związek z jego sławą. Jednak mało go obchodzi jej pochodzenie. Nie ma znaczenia, to że jest sierotą, że jej siostra jest narkomanką, a ojciec był alkoholikiem. To się nie liczy. Ona jest dobrą, silną, piękną, młodą kobietą. Laura odrzuca go, bo uważa, że nie zasługuje na jego miłość. Przecież to nieprawda. Jednak są pewne bariery, które go powstrzymują przed walką o jej serce. To przez Kopciuszka. Chociaż jest coś co je łączy. Zawsze przy tej nieznajomej z balu, jak i przy Laurze jego serce szaleje. Tak jakby była tą samą osobą. Wtedy w sali był pewien, że znalazł Kopciuszka, lecz Lau zaprzeczyła i to nie raz. Jednak coś mu mówi, że Laura wie coś na temat tej dziewczyny. Może powinien ją docisnąć. Chociaż może nie jest to dobry pomysł, bo znowu mu odbije w jej obecności. Tak jak dzisiaj. Gdy zobaczył ją w kawiarni z innym chłopakiem, poczuł ból, który bezlitośnie rozerwał jego serce. Nie myślał, po prostu się dosiadł. Chciał zepsuć to co łączyło ją z tym gościem. Udało mu się. Powiedział mu o tym, że Laura z nim spała. I co? Czuje się gówniano. Czuje się jak skończony dupek. Widział jaka jest wściekła na niego, teraz już na pewno się do niego nigdy nie odezwie. Stracił ją na zawsze. Czemu czuje się tak źle? Czyżby nadal ją kochał? Ma wrażenie, że tracąc Laurę traci coś jeszcze. Coś wielkiego. Musi wszystko poskładać, zastanowić się. Nagle zobaczył stojącego nad nim Justin'a.
- Lynch nie jedziesz? - zapytał.
- Gdzie?
- No dzisiaj jest impreza u Kim i Brooke, cała szkoła będzie.
- Mam iść na imprezę do bliźniaczek, dobrze się czujesz? - zapytał drwiąco.
- Tak dobrze. Fajnie, że pytasz. - odparł. Ross wyszedł z basenu i wziął ręcznik.
- Nie pójdę do tych wariatek, one są szurnięte. Zachowują się jak psychofanki.
- Może Kopciuszek tam będzie? - rzucił Justin.
- Myślisz?
- No cała szkoła się tam wybiera. - nagle Ross przypomniał sobie, że u bliźniaczek pracuje Laura.
- Nie, ja nie idę.
- Stary zabaw się.
- Laura tam pracuje. - wszedł do domu.
- O mój Boże, zdecyduj się, którą się interesujesz.
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że Laura sporo wie o Kopciuszku.
- Co masz na myśli?
- Tańcząc z nią, byłem pewien, że ona jest Kopciuszkiem.
- Myślisz, że Marano jest Kopciuszkiem? - Justin chwycił jabłko z blatu w kuchni.
- Albo nim jest, albo wie kim jest Kopciuszek. W każdym razie coś przede mną ukrywa.
- No to jedziemy i ją przyciśniemy. - odparł Justin.
- Sam jedź i się rozejrzyj. Ja pokłóciłem się z Laurą. 
- Dobra, ale mnie tam zawozisz.
- Ok, tylko się ubiorę.

  Hannah próbowała rozgrzać ludzi swoim jedynym hitem. Niestety nikt na nią nie patrzył. Robiła co mogła. Ciągle było słychać: "To impreza, odłóż ten telefon!" lub " To mój największy hit, czemu nikt nie tańczy?", ewentualnie "Nie wiecie co to znaczy impreza!". Trudno się był skupić, jeśli słyszało się ciągle skrzeczenie tej wiedźmy. Laura ubrana w uniform roznosiła przekąski. Było tu mnóstwo osób z liceum, którzy patrzyli na nią z politowaniem, bądź pogardą. Widziała także sporo ludzi z uczelni. Chyba byli zaskoczeni, że tu pracuje. Cóż podobno żadna praca nie hańbi. Nagle zrobiło się głośno i na dół zeszły dwie landryny, a raczej żmije. Od razu przywitały się z obecną Blaire. Wyglądały gorzej niż w Halloween. 
- Ciasteczko krabowe? - zapytała kogoś. Nagle do domu weszła Stacy.
- Cześć, co tu robisz? - zapytała.
- Przyszłam ci pomóc z tymi harpiami. - odparła. Już podrygiwała w rytm muzyki.
- Nie trzeba było. Dałabym radę sama.
- Od czego masz przyjaciółki?
- Mam tylko jedną, kocham cię Stacy.
- Ej, nie przy ludziach. Chyba nie chcesz by nasz romans wyszedł na jaw. - Laura zaczęła krztusić się ze śmiechu.
- Dobra kotku bierz tą tacę, a ja pójdę po następną. - wręczyła jej przekąski i poszła do kuchni. Stacy zaczęła tanecznym krokiem roznosić jedzenie. Do domu wszedł Justin. Było tłoczno, a Hannah śpiewała jakąś tandetną piosenkę. Ona chciała nagrać z Ross'em? Chyba zwariowała. Rozejrzał się i zobaczył tańczącą dziewczynę. Odwróciła się i spojrzała na niego. Poznał ją. To kelnerka, w której się podkochiwał. Podszedł do niej. Przypominała mu dziewczynę z balu. Tańczyła jak koleżanka Kopciuszka, z którą bawił się tamtej nocy. No i jej wyróżniający się strój na to wskazywał.
- Znam cię. - powiedział.
- Ja ciebie też z baru. - odparła.
- Nie, nie z baru. Byłaś wtedy na balu. 
- Serio?
- Tak, Pamiętasz mnie? Kupidyn. - zaczął tańczyć. Stacy z trudem powstrzymywała się przed uśmiechem.
- Nie kojarzę. - odparła trochę zbyt piskliwym głosem.
- Nie no, serio? - pokiwała głową. - Jestem kolegą Ross'a Lynch'a.
- Tak podrywasz każdą laskę? - Justin szeroko się uśmiechnął.
- Czyli to ty. - dodał. Stacy uśmiechnęła się.
- Gdzie twoja koleżanka? Ross ją szuka. Biedak zakochał się. - powiedział.
- Serio? Zakochał się? 
- Tak. Musimy coś zrobić by ich ze swatać. Mam już go dość, musi w końcu się zdecydować czy Laura czy Kopciuszek.
- Nie będzie musiał. Laura jest Kopciuszkiem. - powiedziała.
- Serio? Czyli sukinsyn miał rację. - zaśmiał się. - To idź po nią, a ja dzwonię do Lynch'a.
- Ok. - Stacy poszła po Laurę. Justin wybrał numer i zadzwonił do Ross'a.
- Hallo, gdzie jesteś stary?
- Pod domem Pool'ów, znalazłeś ją?
- No, mam tego twojego Kopciuszka. Ucieszysz się.
- Jest tam?! O mój Boże nareszcie!
- Chodź tu.
- Jezu, chyba nie dam rady, a jeśli powie nie?
- Stary jak się nazywasz?
- Justin nie, siedzę pod domem jeszcze ktoś usłyszy.
- Jak się nazywasz?
- Ross Lynch.
- Jak?
- Ross Lynch!
- Słabo cię słyszę. Jak?
- Ross Lynch!!!
- Chodź tu, ona czeka na ciebie.
- Dobra, w sumie co mam do stracenia, Już idę. - rozłączył się. Chwilę później był w środku. Znalazł Justin'a.
- Gdzie ona jest?
- Zaraz przyjdzie. - chłopak odsunął się w kierunku stojącej nieopodal Stacy. Nagle jego oczom ukazała się Laura w szarym fartuchu. Wkurzył się, że każą jej w tym chodzić.
- Cześć Ross. - powiedziała drżącym głosem. Chyba jednak nie była wkurzona, jak wcześniej zakładał.
- Cześć. Szukam tu kogoś wyjątkowego, wiesz kim ona jest? - zapytał.
- Tak. - wyszeptała.
- Serio? Wow. Możesz mi powiedzieć? - Laura chciała już wyjawić prawdę, gdy jej uwagę zwrócił znajomy dziecięcy głos. Razem z Ross'em odwrócili się w kierunku źródła dźwięku. Zamarła. Bliźniaczki i Blaire puściły jej nagranie z dzieciństwa.
- To nie może dziać się naprawdę. - wszyscy się śmiali na około.
- To ty? - widziała uśmiech pod jego nosem. On też się nabija. Wyszła na idiotkę. Poczuła łzy cisnące się jej do oczu. Dopięły swego. Wybiegła z mieszkania.
- Laura czekaj! To nic takiego! - nie zdążył jej złapać.
 ***
...tak to ostatni rozdział...przed ujawnieniem Laury. Już w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni. Będzie inaczej niż w filmie. A co potem? Cóż jesteśmy coraz bliżej końca. Później mam zaplanowaną pierwszą randkę Laury i coś jeszcze. Martwi mnie tylko jedno, coraz mniej komentarzy. Zapraszam tych którzy nie czytali na rozdział szósty na Just Love Me. 
Miłej niedzieli.
P.S Zapraszam do udziału w ankiecie. Słyszliście o tym, że Andrew i Lau są razem? Co wy na to?
Pozdrawiam.
Delly Lynch.





30 KOMENTARZY=NEXT :)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział osiemnasty

  Całą noc nie spała, myśląc czy da się ominąć szantaż. Niestety nic nie wymyśliła. Ross nigdy nie pozna prawdy. Czemu jak zawsze myśli, że wyszła na prostą, wszystką zaczyna się pieprzyć? Dzisiaj ma nawał pracy, bo wiedźma urządza bliźniaczkom szesnastkę w sobotę. Trzeba mieć nie po kolei w głowie, dziewczyny miały szesnaste urodziny trzy lata temu. No, ale ona nie wnika. Dla niej to harówa do późnej nocy.
- Pamiętasz o sobotnim wydarzeniu? Wszystko ma być idealne, zrozumiałaś? - Hannah wróciła do domu.
- Tak, proszę pani.
- Bierz się do roboty, ja mam jogę. - powiedziała i wyszła z kuchni. W tym momencie zadzwoniła Stacy, Lau odebrała.
- Powiedziałaś mu? - dziewczyna nie kryła zafascynowania.
- Może jakieś "cześć"? - zaśmiała się Lau.
- Powiedziałaś mu? Co on na to? - chyba Stacy nie reagowała na to co powiedziała.
- On nic.
- Jak to nic? Spławił cię? - w jej głosie było słychać niepokój i rozczarowanie. - Dupek.
- Nie spławił mnie.
- Nie chce z tobą być? Jesteś dla niego idealna, a wiesz co...to idiota, nie przejmuj się Lau. Jim ciągle o ciebie pyta.
- Tak?
- No. Nie rozumie czemu się nie odzywasz.
- Powinnam się z nim spotkać.
- No jasne. Niech Lynch wie co traci.
- On nic nie wie.
- To się dowie. Jim będzie lepszy. - odpowiedziała.
- Stacy, ja nic nie powiedziałam Ross'owi. - westchnęła. Koleżanka milczała chwilę. Laurze chciało się płakać. Bardzo chciała się przyznać, ale co może zrobić skoro bliźniaczki mają to nagranie. Poza tym czy ona pasuje do takiego ideału jakim jest Ross? Najlepiej będzie jak zostanie w tym swoim marnym życiu.
- Jak to mu nie powiedziałaś? Przecież rozmawiałyśmy...powiedziałaś...
- Bliźniaczki mnie szantażują. - nagle usłyszała śmiech Stacy. Wkurzyła się.
- Kto? - dziewczyna cały czas chichotała.
- Kim i Brooke.
- Te dwie plastikowe idiotki są do tego zdolne? Wiedzą co to szantaż? Czym cię niby szantażują?
- Mają moje stare nagranie, na którym śliniłam się do plakatu Ross'a. Powiedziały, że jeśli się ujawnię to opublikują film na YouTube.
- Lau one nie wiedzą co to jest YouTube,a co dopiero publikowanie filmów.
- Ale na pewno Blaire wie. - dodała Laura.
- Kurde, o niej nie pomyślałam.
- Właśnie, niszczyła mi życie już w liceum, nie chcę tego znowu przechodzić.
- Poddasz się?
- Mam inne wyjście?
- Laura, powiem ci coś co powinnaś do jasnej cholery wiedzieć. Nie poddawaj się, jesteś warta tego by z nim być. Kochasz go, a on ciebie. Nie pozwól by głupie nagranie ci przeszkodziło. Widziałam to jak tańczyliście i jestem pewna, że jesteście dla siebie stworzeni. Czasami trzeba się poświęcić dla wielkiego uczucia. - Lau milczała, nie chciała tego słuchać.
- Słyszysz mnie? - zapytała troskliwie Stacy.
- Tak, To nie takie proste. - szepnęła.
- To jest proste Lauro. Ciekawe skąd mają nagranie?
- Pewnie Van musiała im sprzedać, innego wyjścia nie ma.
- Wiedźmy.
- Chciałam się przyznać, ale...
- I się przyznasz.
- Stacy...
- Kupiłam dwa bilety na dzisiejszy koncert Ross'a. Po koncercie wejdziesz zza kulisy i mu wszystko powiesz.
- Niby jak ja się tam dostanę, co? - odpowiedziała.
- Już moja w tym głowa. Przyjadę po ciebie o siódmej. - rozłączyła się.
- Stacy... - westchnęła.
  Zapinał koszulę, był mocno skupiony na tej czynności. Wreszcie mógł coś sam zrobić. Do sali weszła Rydel, podniósł wzrok i uśmiechnął się do niej.
- Daj pomogę ci. - podeszła i sama wzięła się za zapinanie jego koszuli.
- Mogłaś przynieść mi koszulkę. - specjalnie się z nią droczył.
- Nie marudź. Robisz się zgorzkniały. - uśmiechnęła się.
- Zgorzkniały? - podniósł brew.
- Yhy...starzejesz się Ratliff. - z trudem powstrzymywała śmiech.
- Ja się starzeje? Ja? Chyba żartujesz. - zaczął się śmiać.
- Proszę. - Rydel skończyła zapinać koszulę. Odsunęła się i wzięła torbę.
- Czy ty próbujesz pozbawić mnie całkowicie męskości? - zapytał.
- O co ci chodzi? Masz coś takiego jak męskość? - zachichotała.
- Nie widać?
- Nie.
- Daj torbę kobieto. - zabrał ją z jej ręki. Rydel przewróciła oczami.
- Chodź tu prawdziwy mężczyzno. - zaśmiała się. Całą drogę do samochodu droczyli się ze sobą. Taki już był ich związek.
- Gdzie jedziemy? - zapytał, gdy Delly odpaliła silnik.
- No do ciebie, musisz odpocząć.
- Odpoczywałem w szpitalu. Jak w domu?
- Dobrze, bałagan jak zawsze. Chyba nadchodzi wiosna.
- Co? - spojrzał pytająco.
- No każdy goni za miłością. - uśmiechnęła się.
- Serio? Opowiadaj. - był podekscytowany.
- No Rocky i Kendall...
- To słyszałem. - burknął.
- RyRy i Sav...
- Stare.
- Riker chyba kogoś poznał, bo jest wesoły i w ogóle...inny.
- OMG! Riker? - powiedział wysokim tonem.
- No, ale nie chce powiedzieć kto to.
- Świat się kończy. - zaśmiał się.
- A Ross goni za jakąś panną z balu.
- Ktoś dał kosza Rossy'emu? - powiedział z sarkazmem.
- Niezupełnie. - zaśmiała się. - To historia rodem z Kopciuszka.
- Wiele mnie ominęło.
- Trochę. Radzę ci unikać Ross'a.
- Czemu?
- Chłopaczyna nie kontaktuje. Chodzi jak jakiś oszołom po mieście i szuka tej dziewczyny. Zachowuje się jak wariat. Zastanawiam się czy nie umówić go na wizytę u psychologa bo zachowuje się jak prześladowca. - zaśmiała się.
- Dobra będę uważał na tego szaleńca. Zostajesz u mnie na noc?
- A chcesz? - spojrzała na niego kątem oka.
- Stęskniłem się za tobą. - wyszeptał.
- Ja za tobą też. - uśmiechnął się pod nosem. Rydel włączyła radio.
  Przerzucał po kanałach. Starał się nie myśleć. Po raz kolejny kogoś stracił. Stracił nadzieję na lepsze jutro. Czemu ciągle trafiał na niewłaściwe osoby? Emily powinna być dla niego nauczką, po co w ogóle starał się o Vanessę? Coś go do niej ciągnie. Jest inna. Chciałby ją uratować. Do pokoju wszedł Ryland. Usiadł w fotelu. Patrzył chwilę w ekran, a potem zaczął się bawić telefonem.
- Nie ma nic lepszego? - zapytał. Riker go zignorował. Oglądał jakąś operę mydlaną, a raczej tylko pusto wpatrywał się w ekran.
- Zachowujesz się jak baba. - burknął.
- Co? - to obudziło chłopaka.
- Wiecznie się nad sobą użalasz. Ile jeszcze zamierzasz? Ona chciała umrzeć, więc po co się przejmujesz.
- Przymknij się. - warknął.
- Bo co? Znowu się potniesz?
- Skąd o tym wiesz? - tylko Rydel wiedziała wszystko.
- Bo kurwa wiem. Myślisz, że kto pomagał Rydel się pozbierać. Domyśliłem się co robisz. Nie raz pomagałem jej ogarnąć ciebie, kiedy leżałeś nachlany z rozpieprzoną ręką. Jesteś cholernym egoistą. Ludzie odchodzą, a ty robisz z siebie ofiarę. Nie patrzysz na uczucia innych. Masz nas w dupie.
- Nie prawda! - zaprotestował.
- Tak? Teraz znowu siedzisz w domu i ... - wstał.
- Vanessa... - szepnął. RyRy spojrzał na niego uważnie.
- Znowu zakochałem się w narkomance. - szepnął. Ryland usiadł z powrotem.
- Przecież...
- Tak wiem, już się raz sparzyłem. Jednak tym razem bardzo chcę spróbować. Chcę ją uratować. Ona jest...
- Niezwykła. - dokończył Ryland. Na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech.
- Tak. Gdybyś ją zobaczył...
- Jak wygląda?
- Ma długie, czarne włosy i piękne, ciemne oczy. Takie, które cię hipnotyzują. Nawet w brudnych, za dużych ciuchach wyglądała uroczo. Jest inteligentna, ale sporo wycierpiała w życiu. Nie chcę by umarła, a tak skończy.
- Gadałeś z nią o odwyku? - zapytał.
- Tak, straciłem ją. Ona nie chce się z tego bagna wyrwać, a ja bym jej przecież pomógł.
- Może musisz dać jej chwilę. - zasugerował Ryland.
- Chwilę na co? - zapytał zdziwiony.
- Dla niej to zmiana życia. Diametralna zmiana. Może ona się tego boi?
- Teraz to już nieważne. - odparł zwięźle.
- Czemu? Przecież coś do niej czujesz.
- Ona nie jest w stanie zostawić drag, a ja nie chcę kolejny raz walczyć z nałogiem i nieustannym kłamstwem. Nie chcę jej pilnować.
- To tego nie rób. Tylko jej pomóż. - Riker uśmiechnął się, czując wielką gulę w gardle. RyRy miał rację. Tylko, że on nie ma już siły. Vanessa sama musi chcieć walczyć, inaczej to by nie miało sensu.
- Ona musi zacząć chcieć. - odparł. Ryland pokiwał głową. Spojrzał na telefon, chyba odczytywał wiadomość.
- Idę do Sav. Idziesz ze mną? - zapytał.
- Nie dzięki, muszę pomyśleć.
- Ok. To zobaczymy się w klubie. - rzucił szybko i wyszedł. Riker wrócił do oglądania marnej opery mydlanej.
  Stacy jak powiedziała tak zrobiła. Siłą wyciągnęła ją z domu. Podjechały pod klub.
- Gotowa? - zapytała podekscytowana. Wyglądała świetnie. Czarne, długie włosy upięła, zachowując lekki nieład. Założyła czarne krótkie szorty i czarną dużo odsłaniającą bluzkę. Była na tyle przezroczysta, że nie obyło się bez topu pod spodem. Do tego miała lekko za dużą, czarną, skórzaną kurtkę i czarne botki.
- Może pójdziemy na pizzę?
- Laura. - upomniała ją.
- Co powiesz na kino?
- Lau.
- Niedobrze mi. - powiedziała spanikowana.
- Dasz radę, świetnie wyglądasz. - nie powiedziałaby tak. Ubrana była w żółtą bluzeczkę na ramiączka i czarną, skórzaną spódniczkę. Włosy miała zakręcone. W ogóle Stacy starała się ja wyszykować. Wysiadły z samochodu. Chłodny powiew wiatru ostudził jej nerwy. Weszły do klubu. Stacy ciągnęła ją za rękę w stronę sceny. Klub był raczej przytulny. Ściany pomalowane na czerwono, sporo było na nich plakatów jakiś grup muzycznych i mark piwa. Po prawej stronie naprzeciw sceny stał długi, brązowy bar rodem ze starych filmów. Kilka barmanek w skąpych strojach obsługiwało klientów. W całym klubie stały stoły, tylko pod sceną było miejsce do tańca. Po prawej stronie od sceny było przejście na drugą salę. Laura zauważyła, że stoją tam stoły bilardowe. Trochę ludzi tam się kręciło. Po lewej stronie od sceny biegł korytarz, słabo oświetlony. Na ścianie wisiała kartka ze strzałką i napisem: "Toalety". Cały klub przypominał raczej pub niż miejsce nocnych tańców. Stanęły pod sceną.
- Widzisz tamten korytarz? - zapytała Stacy.
- Tam gdzie są toalety?
- Tak. Po koncercie, odwrócę uwagę ochroniarza. Ty pójdziesz tam.
- Do toalety?
- Nie głuptasie. Pójdziesz do końca korytarza i wejdziesz przez podwójne drzwi. Potem skręcisz w prawo, za stertą krzeseł i pudeł, będziesz miała drzwi, tam jest pomieszczenie, w którym przebywają zespoły.
- Skąd to wiesz?
- Pracowałam tu kiedyś. - uśmiechnęła się. Pod sceną z każdą minutą robiło się tłoczniej. Głównie młode dziewczyny chciały być jak najbliżej swojego bożyszcza.
- Jakby ci się nie udało to idź  do łazienki, do ostatniej kabiny, wyjdź przez okno i wejdź przez drzwi na zaplecze, tylko nie te od kuchni.
- Skąd mam wiedzieć dokąd prowadzą? - krzyknęła. Było gwarno.
- Na drzwiach do części kuchennej jest napis: "Kuchnia".
- Ok. - Lau postanowiła się zamknąć. Czekały tak pół godziny, chyba. Nagle dziewczyny wokół zaczęły piszczeć i z lewej strony wszedł on. Jak zawsze idealny. Czarne jeansy, biała koszula i czerwona, skórzana kurtka. Włosy perfekcyjnie potargane, jak zawsze. Chyba jej nie zauważył w tłumie tych wariatek.
- Trzymaj się. - krzyknęła Stacy, chyba miała wprawę w takich koncertach.
- Witajcie, jak się bawicie? - krzyknął, a dziewczyny zaczęły piszczeć. Lau zakryła uszy. Widziała, że Stacy się z niej śmieje.
- Yeah!. Ok. Zanim zaczniemy zabawę, chcę wam coś ogłosić. - Lau poczuła, że tętno jej przyspiesza.
- Niedługo otwieram szkołę tańca dla dzieciaków z ulicy, które chcą rozwijać swoją pasję. Ogłaszam konkurs. - znowu pisk. - Poszukujemy tancerza, który zajmie się szkołą pod moją nieobecność. Za miesiąc odbędzie się konkurs. Zgłaszajcie kandydatury do Justin'a. Wygraną będzie występ ze mną w teledysku i praca w mojej szkole tańca. - kolejna fala pisku.
- Teraz piosenka. Napisałem ją z myślą o dziewczynie, którą poznałem na balu. To dla ciebie Kopciuszku. - po tych słowach, zabrzmiały pierwsze słowa piosenki:
" (She's that girl)
(I know it)
(She's that girl)
(I know it)

Sometimes feels like everybody wants something from me
Don't understand I can only be one person, that's Ross
Got game, got fame got everything in this world I need
(But the girl)
I don't know her name
Cause I've only met her in my dreams
I'm gonna find her cause she's

Just that girl
The one that's dancing through my mind
Just that girl
The girl that I've been tryin' find
Just that girl
Her style is crazy, she's a dime
And it's almost like I can see her
She's just that girl...".
Piosenka była rytmiczna, a Ross dołożył do tego show swój występ taneczny. Dziewczyny piszczały, a Lau śledziła jego ruchy i słowa piosenki. Czuła, że robi się jej słabo. To piosenka o niej. Przez chwilę myślała, że ją dostrzegł. Chyba jej się jednak wydawało. Piosenka dobiegła końca. Kolejne utwory były R5. Gdy śpiewał "Heart Made Up On You" z pewnością patrzył na nią. Chciało jej się płakać gdy śpiewał: My mind says "no, you're no good for me
You're no good", but my heart's made up on you.“
Stała i wpatrywała się w niego. Widziała, że i on cierpi śpiewając tę piosenkę. Później wykonał kilka jakiś nieznanych utworów. Chyba należały do niego. Koncert dobiegł końca i Ross zniknął za sceną. Stacy podeszła do ochroniarzy i zaczęła z nimi flirtować. Była piękna, więc łatwo jej poszło odwrócenie ich uwagi. Dała jej znak i Laura prześliznęła się zza kulisy. Gdy weszła do dużego magazynu, rozejrzała się. Pomieszczenie było duże i słabo oświetlone. Było tu mnóstwo półek z rożnymi szpargałami oraz sporo stołów i krzeseł. Zauważyła drzwi, o których mówiła Stacy. Serce biło jej jak szalone, tak bardzo bała się odrzucenia. Wzięła głęboki oddech.
- Dasz radę Lau. - powiedziała sobie, Ruszyła w kierunku drzwi, zatrzymał ją jednak znajomy głos.
- Czułem, że przyjdziesz na koncert. - przestraszona odwróciła się. Musiała nieźle wysilić wzrok by go ujrzeć. Stał w mroku, oparty o ścianę, tylko czerwona kurtka sprawiała, że był widoczny. Odepchnął się od ściany i podszedł do niej. Jej oddech minimalnie przyspieszył.
- Widziałem cię, stałaś w tłumie. - powiedział zachrypniętym głosem.
- To do mnie śpiewałeś "Heart Made Up On You", prawda? - już nie rejestrowała słów wychodzących z jej ust. Pragnęła go. Tak bardzo go chciała. On zmarszczył czoło, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Wiedziałam, całą piosenkę torturowałeś mnie. - wyrzuciła z siebie.
- Sprawiasz, że szukam słów w niemym filmie. Czemu ciągle mnie zwodzisz? - w tych słowach było tyle żalu, że gula w gardle Lau urosła do sporych rozmiarów.
- Nie zwodzę cię. - szepnęła. Spojrzała w jego oczy, były pełne bólu i zmęczenia.
- To co ty ze mną robisz Lauro? - przybliżył się do niej. Podniósł dłoń i przesunął po jej policzku, rokoszując się jej miękką, delikatną skórą. Chciał się z niej wyleczyć, a ona nie dawała o sobie zapomnieć. Ona przymknęła oczy, chłonąc każdą chwilę jego dotyku.
- Ross...
- Ćśśś Lau. Nie teraz. - nachylił się i na jej ustach złożył delikatny pocałunek. Odsunął się od niej.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zebrała się na odwagę. On zamknął oczy i zrobił krok do tyłu.
- Ross. - otworzył oczy, widziała w nich ból.
- Laura, sama mówiłaś, że nie możemy być...proszę nie rozdzieraj bardziej tej rany, którą mam w sercu.
- Ale Ross. - podniósł palec, uciszając ją.
- Dokonałaś wyboru Lau. Ja...chyba kocham Kopciuszka...jednak ty... do ciebie też coś czuje. Proszę...odrzuciłaś mnie tamtej nocy...jasno dałaś mi do zrozumienia...muszę iść. - chciał ją ominąć, lecz ona chwyciła go za ramię.
- Lau pozwól mi odejść. - szepnął. Z wielkim trudem odsunęła się od niego. Przyglądała mu się chwilę.
- Żegnaj Ross. - szepnęła i wyszła.
***
Hej miśki. Delly po długiej nieobecności wraca z rozdziałem. Sorry, że tak długo czekaliście, ale mam teraz urwanie głowy w szkole, coraz bliżej matura, koniec roku itd. Nic tylko nauka, no i na dodatek się rozchorowałam. Jak pech to pech. Mam dla was Raurę jak obiecałam, oczywiście jestem okrutna i Lau nie przyznała się. Jak myślcie co wymyślę dalej? Cóż coraz bardziej zbliżamy się do końca tej historii :) Jakby ktoś chciał o coś zapytać czy popisać to proszę moje gg: 52742441
Pozdrawiam i zapraszam na Just Love Me, mam nadzieję, że uda mi się tam wstawić w tym tygodniu szósty rozdział.
Delly Anastasia Lynch.