Strony

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział dziewiętnasty

" A zatem, nie zamierzam przepraszać za to, że kocham w tobie te wszystkie rzeczy niezależnie od tego, jakie stoją za nami powody czy okoliczności. I nie, nie potrzeba mi dni ani tygodni, ani miesięcy na rozmyślania o tym, dlaczego cię kocham, Odpowiedź jest dla mnie łatwa. Kocham cię ze względu na ciebie.
Ze względu na wszystko. Wszystko czym jesteś." 
~ "Nieprzekraczalna granica" Colleen Hoover
 


To ostatni rozdział...
   
  Sobota zapowiadała się wspaniale. Pomijając fakt pracy przez całą noc, wszystko było wspaniałe. Piękna, słoneczna pogoda napawała ją radością. Wreszcie wszystko wróciło do normy. Koniec z Ross'em. Koniec z tym bałaganem. Chce by ona go zostawiła w spokoju to tak zrobi. Oczywiście czuje ból i pustkę w sercu, ale nie będzie się narzucać. Książę woli szukać swojej księżniczki. Problem z tym, że ona jest Kopciuszkiem. Nie zamierza jednak ujawniać swojego sekretu. Widzi jak Ross się trudzi by ją odnaleźć, a z drugiej strony ją odpycha. Wie, że ona jest autorką tego bałaganu uczuciowego. Wie, że Ross powinien poznać prawdę, jednak teraz już ma pewność, że ich związek by nie przetrwał. Są zbyt różni. On - bogaty i piękny wokalista. Ona - biedna, niezbyt atrakcyjna córka alkoholika. Ich światy nie mogą się połączyć. Musi pozwolić na jego męczarnie. Sama także musi wytrzymać te katusze. Tak będzie lepiej dla niego.
- Przyniosłem ci lemoniadę, może być? - zapytał siadając obok.
- Tak Jim, dziękuję. - odpowiedziała. Siedzieli w małej kawiarni w pobliżu plaży. Kawiarenka urządzona była w stylu morskim. Błękitne ściany, białe stoły i krzesła oraz ozdoby w stylu morskim, sieci rybackie, sznury, obrazki o tematyce morskiej.
- Tak się cieszę, że zgodziłaś się na spotkanie. Myślałem, że ci się nie podobało na naszej ostatniej randce.
- Nie, to była wyjątkowa noc. - odpowiedziała. Wcale nie miała na myśli samochodowego kina, raczej to, co wydarzyło się później. Mimo wszystko noc spędzoną z Ross'em będzie wspominać jako coś wyjątkowego.
- Też uważam, że to była wyjątkowa noc. Bo ty jesteś wyjątkowa. - uśmiechnął się. Lau poczuła, że się czerwieni.
- Dziękuję Jim. Przepraszam, że się nie odzywałam.
- Nie szkodzi. Mogę wiedzieć czemu? - Lau poczuła, że krew jej odpłynęła z twarzy. Przecież mu nie powie co, a raczej kto jest powodem jej milczenia.
- Byłam zajęta. - odpowiedziała krótko. Chyba kupił tą wersje bo się uśmiechnął.
- Liczy się to, że w końcu się spotkaliśmy. - powiedział.
- Tak, to się tylko liczy.
- Wiesz co mi się przytrafiło wczoraj? - zaczął opowiadać jakąś śmieszną historię związaną z jego sąsiadką, Laura śmiała się. Czuła się wolna, on był dla niej idealny. Byli podobni, z tych samych światów. Może Jim jest jej szczęściem? Zaczęli gawędzić o swoich doświadczeniach z pracy. Gdy nagle wzrok Lau utkwił w jednym punkcie. Nie wierzyła, że to co widzi jet prawdziwe. Jim chyba także był zszokowany.  Do stolika dosiadł się Ross. Przyszedł jak gdyby nigdy nic się między nimi nie wydarzyło.Trudno jej było odczytać jego nastrój. Wydawał się odprężony, ale także w jego spojrzeniu kryła się złość. Wzrok miał lodowaty jak przyglądał się Jim'owi.
- Zobaczyłem cię jak byłem w sklepie muzycznym naprzeciwko. Myślałem, że siedzisz sama, a tu proszę. Widzę, że masz już towarzystwo. - wyczuła sarkazm w jego słowach. O co mu chodzi? Przecież kazał jej odejść.
- Ross Lynch. - wyciągnął dłoń w kierunku bruneta.
- Jim Taylor. - odpowiedział. Mężczyźni przyglądali się sobie uważnie.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytał chłodno. Wzrok skierował ku Laurze. Widziała, że jest wściekły. Tylko czemu? Bo się umawiała z innym, to go boli?
- Tro...- nie dokończył Jim.
- Nie. - odpowiedziała szybko. Zauważyła, że blondyn się rozluźnił.
- Czym się zajmujesz Jim? - zapytał Lynch. Brunet lekko się spiął.
- Pracuję w firmie sprzątającej mojego ojca. - powiedział cicho. Sama była wściekła, gdy zobaczyła, że Ross drwiąco się uśmiecha.
- Jesteś sprzątaczką?
- Nie powiedziałbym tak, ale inni mogą tak uważać. - wbił wzrok w dłonie. W co ten Lynch gra?
- Jesteście parą? - to pytanie ją zszokowało. Co go to obchodzi? Nawet jeśli by miała kogoś, to do jasnej cholery nic mu do tego. To jej życie. Jej.
- Umawiamy się ze sobą.
- Nie. - odparła. Uśmiech Lynch'a stał się szerszy. Jim spojrzał pytająco na Lau. Ta wzruszyła tylko ramionami. Powiedziała przecież prawdę, nie byli parą.
- Jak to jest być gwiazdą Ross? - zapytał Jim. Ciągle przyglądał się jej i Ross'owi.
- Super. Sława, pieniądze, dziewczyny...- na ostatnie słowa drgnęła. Co jak co, ale tego nie powinien przy niej mówić.
- Zazdroszczę. - odpowiedział Jim.
- Czego? - zapytała.
- Sławy. - odparł.
- A może dziewczyn? - wtrącił się Ross, śmiejąc się pod nosem. Jasne się stało, że tego też zazdrościł Jim Ross'owi.
- Nie ma czego zazdrościć. Przez sławę wiele się traci.
- Jak to? - zapytała.
- Czasami można stracić miłość. - spojrzał na Laurę. Wiedziała, że mówi o niej. Z trudem przełknęła ślinę. Chwilę milczała.
- Surfujesz? - zapytał Jim'a. Ten pokręcił przecząco głową.
- A ty? - zapytał Lau. Miała wrażenie, że pyta się ją o  coś innego.
- Nie. - odpowiedziała.
-Mogę cię pouczyć.
- Dziękuję, ale nie.
- Chyba twój chłopak nie będzie miał nic przeciwko? - rzucił spojrzenie Jim'owi. Ten pokręcił przecząco głową.
- Nie skorzystam.
- Dziwne, ostatnio nie miałaś nic przeciwko ku wzajemnemu wykorzystywaniu. - rzuciła mu nerwowe spojrzenie. Chyba nie zamierza opowiadać o ich kontaktach.
- Skąd się znacie? - zapytał Jim. Przyglądał im się uważnie.
- Ze szkoły. Chodziliśmy razem do liceum, a teraz studiujemy na jednej uczelni. - odpowiedziała.
- Wpadliśmy na siebie parę razy. - dodał.
- Co miałeś na myśli mówiąc o wzajemnym wykorzystywaniu się?
- Cóż... - rzucił spojrzenie Lau, która wierciła się na krześle. - Laura nic ci nie powiedziała?
- Czego nie powiedziała?
- Ross. - szepnęła, ale ten ją zignorował.
- Cóż w zeszły piątek spędziłem noc u Lau. Upojną noc. - powiedział drwiąco blondyn. Laura czuła, że zaraz zemdleje.
- Co?! - krzyknął Jim. - Przecież w piątek byliśmy na randce.
- Cóż po randce, Laura i ja uprawialiśmy seks. Muszę przyznać, że było niesamowicie.
- Ross! - krzyknęła.
- No co? Twój nowy kochaś powinien wiedzieć o tym, co się wydarzyło między nami. - odparł. Jim wstał od stołu.
- Zostawię was samych. - odparł i odszedł.
- Czekaj! - chciała się podnieść, lecz Ross położył jej dłoń na ramieniu.
- To o nim mówiłaś? - zapytał. Przyglądała mu się chwilę, gotowała się z wściekłości.
- Nie wiem, o co ci chodzi Ross, ale pieprz się Lynch! - wrzasnęła i wstała od stołu. Nie gonił jej.

   Błąkała się po ulicach. Była na głodzie. Cała dygotała, jej ciało potrzebowało tego świństwa. Ona jednak nie chciała. Czuła ból. W miejscu, w którym  powinna mieć serce, czuła ogromny ucisk. To przez Riker'a. Słyszała jego błaganie, by przestała się zabijać. Cholera. Czemu ją to tak poruszyło? Przecież nigdy nie angażowała się emocjonalnie. Nie zniesie więcej. Musi się zaćpać na śmierć. Co innego ma zrobić? Nie wie jakim cudem stała pod domem Lynch'ów. Była tu kiedyś. Riker zapomniał telefonu i wrócił do domu. Nie była w środku. Stała tak jak teraz przy krawężniku. Włożyła dłonie do kieszeni kurtki. Co jeśli by poszła na odwyk? Dałaby radę? Co na to wszystko powie Lau? W sumie dawno temu ją straciła. Od śmierci ojca nie widziały się. Ba, Vanessa nawet nie była w domu. Mieszkała u koleżanek lub kręciła się po melinach. Takie było jej życie. Riker coś zmienił, jakaś cząstka jej chciała się zmienić. Pragnęła dzielić z nim życie, smutki, radość i troski. Wieść normalne życie. Rozejrzała się. Nie pasowała do tej okolicy. Wyglądała zapewne jak zmora, a to otoczenie wydawało się idealne. Czy możliwa jest zmiana w niej? Wiedziała jedno, musi go zobaczyć. Podeszła do drzwi i nacisnęła na dzwonek. Kiedy to zrobiła miała ochotę uciec. To był kiepski pomysł. Drzwi uchyliły się i jej oczom ukazała się blondynka w jej wieku. Uśmiech znikł z jej twarzy gdy ujrzała Van.
- Jest Riker? - zapewne powinna się przedstawić, ale w sumie po co? Dziewczyna była zapewne jego siostrą. Byli do siebie podobni. Te same rysy, kolor włosów, oczy. Dziewczyna wyglądała jak z okładki jakiegoś magazynu. Coś znajomego w niej było.
- Ty jesteś zapewne Vanessa? - zapytała. Czyżby Riker o niej opowiadał. Sądząc po minie blondynki, zapewne tak. Już była na przegranej pozycji.
- Tak...to ja. - odpowiedziała cicho. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy. Obie nawzajem mierzyły się wzrokiem. Vanessa przy tej dziewczynie czuła się jeszcze bardziej zniszczona i brzydka. Chyba jednak nie potrafi się zmienić. Z powrotem wsunęła ręce do kieszeni, kiedy przyłapała Rydel na gapieniu się na jej dygoczące ręce.
- Jest Riker? - ponowiła pytanie. Czuła się coraz bardziej skrępowana.
- Ryland miał rację...jesteś narkomanką, - dostrzegła w jej wzroku pogardę. Kim był Ryland? Skąd o niej wiedzą?
- Jestem. - wyszeptała.
- Zniszczysz go tak jak Emily. - nie wiedziała czy to stwierdzenie czy pytanie. Słowa te jednak mocno odbiły się w jej środku. Nie chciała go niszczyć, a jednak nieświadomie musi to robiła. Nagle zza Rydel, wychylił się Riker. Blondynka znikła z pola widzenia.
- Czego chcesz? - był chłodny. Zabolało.
- Auć. - powiedziała.
- Po co przyszłaś? - zapytał.
- Chciałam...chciałam cię zobaczyć. - wyszeptała. Z trudem utrzymywała się na nogach.
- Po co? Idziesz na odwyk? - w jego głowie słychać było nadzieję.
- Riker ma mętlik w głowie. - powiedziała zrozpaczona.
- W takim razie cześć. - chciał się odwrócić, lecz zatrzymała go.
- Riker proszę.
- Idź na odwyk. - zamknął drzwi.
  
  Pływał w basenie, musiał wyładować tą złość. Widok Laury i tego gościa mocno go wytrącił z równowagi. Chyba jednak nie jest mu do końca obojętna. Czuł się jak dupek. Wplątał się w coś bez wyjścia. Gdyby nie spotkał jej wtedy w sali...tamta noc...wszystko skomplikowała. Domyśla się czemu Laura go odpycha. To ma związek z jego sławą. Jednak mało go obchodzi jej pochodzenie. Nie ma znaczenia, to że jest sierotą, że jej siostra jest narkomanką, a ojciec był alkoholikiem. To się nie liczy. Ona jest dobrą, silną, piękną, młodą kobietą. Laura odrzuca go, bo uważa, że nie zasługuje na jego miłość. Przecież to nieprawda. Jednak są pewne bariery, które go powstrzymują przed walką o jej serce. To przez Kopciuszka. Chociaż jest coś co je łączy. Zawsze przy tej nieznajomej z balu, jak i przy Laurze jego serce szaleje. Tak jakby była tą samą osobą. Wtedy w sali był pewien, że znalazł Kopciuszka, lecz Lau zaprzeczyła i to nie raz. Jednak coś mu mówi, że Laura wie coś na temat tej dziewczyny. Może powinien ją docisnąć. Chociaż może nie jest to dobry pomysł, bo znowu mu odbije w jej obecności. Tak jak dzisiaj. Gdy zobaczył ją w kawiarni z innym chłopakiem, poczuł ból, który bezlitośnie rozerwał jego serce. Nie myślał, po prostu się dosiadł. Chciał zepsuć to co łączyło ją z tym gościem. Udało mu się. Powiedział mu o tym, że Laura z nim spała. I co? Czuje się gówniano. Czuje się jak skończony dupek. Widział jaka jest wściekła na niego, teraz już na pewno się do niego nigdy nie odezwie. Stracił ją na zawsze. Czemu czuje się tak źle? Czyżby nadal ją kochał? Ma wrażenie, że tracąc Laurę traci coś jeszcze. Coś wielkiego. Musi wszystko poskładać, zastanowić się. Nagle zobaczył stojącego nad nim Justin'a.
- Lynch nie jedziesz? - zapytał.
- Gdzie?
- No dzisiaj jest impreza u Kim i Brooke, cała szkoła będzie.
- Mam iść na imprezę do bliźniaczek, dobrze się czujesz? - zapytał drwiąco.
- Tak dobrze. Fajnie, że pytasz. - odparł. Ross wyszedł z basenu i wziął ręcznik.
- Nie pójdę do tych wariatek, one są szurnięte. Zachowują się jak psychofanki.
- Może Kopciuszek tam będzie? - rzucił Justin.
- Myślisz?
- No cała szkoła się tam wybiera. - nagle Ross przypomniał sobie, że u bliźniaczek pracuje Laura.
- Nie, ja nie idę.
- Stary zabaw się.
- Laura tam pracuje. - wszedł do domu.
- O mój Boże, zdecyduj się, którą się interesujesz.
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że Laura sporo wie o Kopciuszku.
- Co masz na myśli?
- Tańcząc z nią, byłem pewien, że ona jest Kopciuszkiem.
- Myślisz, że Marano jest Kopciuszkiem? - Justin chwycił jabłko z blatu w kuchni.
- Albo nim jest, albo wie kim jest Kopciuszek. W każdym razie coś przede mną ukrywa.
- No to jedziemy i ją przyciśniemy. - odparł Justin.
- Sam jedź i się rozejrzyj. Ja pokłóciłem się z Laurą. 
- Dobra, ale mnie tam zawozisz.
- Ok, tylko się ubiorę.

  Hannah próbowała rozgrzać ludzi swoim jedynym hitem. Niestety nikt na nią nie patrzył. Robiła co mogła. Ciągle było słychać: "To impreza, odłóż ten telefon!" lub " To mój największy hit, czemu nikt nie tańczy?", ewentualnie "Nie wiecie co to znaczy impreza!". Trudno się był skupić, jeśli słyszało się ciągle skrzeczenie tej wiedźmy. Laura ubrana w uniform roznosiła przekąski. Było tu mnóstwo osób z liceum, którzy patrzyli na nią z politowaniem, bądź pogardą. Widziała także sporo ludzi z uczelni. Chyba byli zaskoczeni, że tu pracuje. Cóż podobno żadna praca nie hańbi. Nagle zrobiło się głośno i na dół zeszły dwie landryny, a raczej żmije. Od razu przywitały się z obecną Blaire. Wyglądały gorzej niż w Halloween. 
- Ciasteczko krabowe? - zapytała kogoś. Nagle do domu weszła Stacy.
- Cześć, co tu robisz? - zapytała.
- Przyszłam ci pomóc z tymi harpiami. - odparła. Już podrygiwała w rytm muzyki.
- Nie trzeba było. Dałabym radę sama.
- Od czego masz przyjaciółki?
- Mam tylko jedną, kocham cię Stacy.
- Ej, nie przy ludziach. Chyba nie chcesz by nasz romans wyszedł na jaw. - Laura zaczęła krztusić się ze śmiechu.
- Dobra kotku bierz tą tacę, a ja pójdę po następną. - wręczyła jej przekąski i poszła do kuchni. Stacy zaczęła tanecznym krokiem roznosić jedzenie. Do domu wszedł Justin. Było tłoczno, a Hannah śpiewała jakąś tandetną piosenkę. Ona chciała nagrać z Ross'em? Chyba zwariowała. Rozejrzał się i zobaczył tańczącą dziewczynę. Odwróciła się i spojrzała na niego. Poznał ją. To kelnerka, w której się podkochiwał. Podszedł do niej. Przypominała mu dziewczynę z balu. Tańczyła jak koleżanka Kopciuszka, z którą bawił się tamtej nocy. No i jej wyróżniający się strój na to wskazywał.
- Znam cię. - powiedział.
- Ja ciebie też z baru. - odparła.
- Nie, nie z baru. Byłaś wtedy na balu. 
- Serio?
- Tak, Pamiętasz mnie? Kupidyn. - zaczął tańczyć. Stacy z trudem powstrzymywała się przed uśmiechem.
- Nie kojarzę. - odparła trochę zbyt piskliwym głosem.
- Nie no, serio? - pokiwała głową. - Jestem kolegą Ross'a Lynch'a.
- Tak podrywasz każdą laskę? - Justin szeroko się uśmiechnął.
- Czyli to ty. - dodał. Stacy uśmiechnęła się.
- Gdzie twoja koleżanka? Ross ją szuka. Biedak zakochał się. - powiedział.
- Serio? Zakochał się? 
- Tak. Musimy coś zrobić by ich ze swatać. Mam już go dość, musi w końcu się zdecydować czy Laura czy Kopciuszek.
- Nie będzie musiał. Laura jest Kopciuszkiem. - powiedziała.
- Serio? Czyli sukinsyn miał rację. - zaśmiał się. - To idź po nią, a ja dzwonię do Lynch'a.
- Ok. - Stacy poszła po Laurę. Justin wybrał numer i zadzwonił do Ross'a.
- Hallo, gdzie jesteś stary?
- Pod domem Pool'ów, znalazłeś ją?
- No, mam tego twojego Kopciuszka. Ucieszysz się.
- Jest tam?! O mój Boże nareszcie!
- Chodź tu.
- Jezu, chyba nie dam rady, a jeśli powie nie?
- Stary jak się nazywasz?
- Justin nie, siedzę pod domem jeszcze ktoś usłyszy.
- Jak się nazywasz?
- Ross Lynch.
- Jak?
- Ross Lynch!
- Słabo cię słyszę. Jak?
- Ross Lynch!!!
- Chodź tu, ona czeka na ciebie.
- Dobra, w sumie co mam do stracenia, Już idę. - rozłączył się. Chwilę później był w środku. Znalazł Justin'a.
- Gdzie ona jest?
- Zaraz przyjdzie. - chłopak odsunął się w kierunku stojącej nieopodal Stacy. Nagle jego oczom ukazała się Laura w szarym fartuchu. Wkurzył się, że każą jej w tym chodzić.
- Cześć Ross. - powiedziała drżącym głosem. Chyba jednak nie była wkurzona, jak wcześniej zakładał.
- Cześć. Szukam tu kogoś wyjątkowego, wiesz kim ona jest? - zapytał.
- Tak. - wyszeptała.
- Serio? Wow. Możesz mi powiedzieć? - Laura chciała już wyjawić prawdę, gdy jej uwagę zwrócił znajomy dziecięcy głos. Razem z Ross'em odwrócili się w kierunku źródła dźwięku. Zamarła. Bliźniaczki i Blaire puściły jej nagranie z dzieciństwa.
- To nie może dziać się naprawdę. - wszyscy się śmiali na około.
- To ty? - widziała uśmiech pod jego nosem. On też się nabija. Wyszła na idiotkę. Poczuła łzy cisnące się jej do oczu. Dopięły swego. Wybiegła z mieszkania.
- Laura czekaj! To nic takiego! - nie zdążył jej złapać.
 ***
...tak to ostatni rozdział...przed ujawnieniem Laury. Już w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni. Będzie inaczej niż w filmie. A co potem? Cóż jesteśmy coraz bliżej końca. Później mam zaplanowaną pierwszą randkę Laury i coś jeszcze. Martwi mnie tylko jedno, coraz mniej komentarzy. Zapraszam tych którzy nie czytali na rozdział szósty na Just Love Me. 
Miłej niedzieli.
P.S Zapraszam do udziału w ankiecie. Słyszliście o tym, że Andrew i Lau są razem? Co wy na to?
Pozdrawiam.
Delly Lynch.





30 KOMENTARZY=NEXT :)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

36 komentarzy:

  1. OMG! Cudowny rozdział ♥
    Szkoda że już nie długo koniec :c
    Kocham twoje blogi ♥
    Nie mogę doczekać się next'a !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest mega, choć czasami nie ogarniam, co się dzieje :P
    Dawaj szybko next i Raurę ofc! <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział :D
    Ale najbardziej podobały mi się przemyślenia Van :)
    Były takie prawdziwe ^^
    Pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja pieprzę! Już myślałam, że to skończysz! Ale dzieki ci Boże za to, że tego nie zrobiłaś. Rozdział-genialny! Wiesz co, naprawdę dziwi mnoe, że w twoim wieku piszesz tak bardzok młodzieżowo i tak....tak.....no nie wiem jak to określić, ale na pewno to bardzo fajnie :) Czekam z niecierpliwością na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co oznacza: "naprawdę dziwi mnoe, że w twoim wieku piszesz tak bardzok młodzieżowo " ? xD Wiem, że jestem staruszką, ale no weźcie dajcie jeszcze babuni popisać, babunia wie co nie co o młodzieży heheh :D
      Pozdrawiam.
      Delly Anastasia Lynch, tracąca pamięć i starzejąca się bloggerka :D

      Usuń
  5. Rozpadł super i genialny czekam na next ale fajne

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny :D
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ugh one tp zrobiły! Skrzywdziły Laurę ale bym im kurde wpiepszyła! Żeby już tak brzydko nie mówić ;-; jejku Ross jaki szatański plan z tym pod kawiarnią :o pływał w basenie? Mmm klata *-* Sorka. Wracając do rozdziału, wyszedł świetnie. Kurde tyle emocji. A czasem Laura i ten Andrew nie są kuzynostwem? Znaczy tak słyszałam i mam nadzieje, że to prawda. Jejku jak to ostatni rozdział? :( ehhh.
    Nie mogę doczekać się ciągu dalszego.
    Piszesz genialnie *-* Biedna Vanessa. Eh powinna pójść na ten odwyk. Przecież ona może być szczęśliwa jeśli tylko by chciała ;-; Eh Van nie zmarnuj takiej szansy :/
    No ale dobra kochaniutka czekam na nexta ❤
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. *_* :*:*:*:*:*:*:*;* świetny. Nastraszyłaś mnie z tym końcem! Przecież oni się tak.kochają....że.aż.nienawidzą! I like! Czekam:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowy rozdział 👌czekam na nexta 😘😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  10. Rossy zazdrosny<3Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja uśmiech na twarzy, kiedy dodałaś rozdział...
    Patrzysz, a tu nagle ostatni rozdział. Nie dawaj takiego czegoś na początku. Never.
    Super rozdział :*
    Co za żmije....
    Ale Ross pogada z Lau...
    No jak to blisko końca :(
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  12. booże dziewczyno!
    przeczytałam tylko " to ostatni rozdział" i już kurde miałam łzy w oczach, bałam się, że kończysz tą historię... nie rób więcej takich scen oki?
    zawał, normalnie zawał -.-
    okay, czekam na kolejny rozdział :DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze będzie taki napis, w ostatnim rozdziale :)

      Usuń
  13. wowowowowo CUDO !!!
    zresztą jak zawsze kocham <3
    czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  14. nie będzie jak w filmie ?
    ciekawe co dla nas szykujesz :D
    next, next, next :* /~Justyna~

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział cudowny!!!!
    Myślałam że na zawał zejdę jak tak skończyłaś! A do tego że to ma być ostatni rozdział, masakra! Ale na szczęście będzie jeszcze jeden!!! ^^ JUŻ SIE NIE MOGE DOCZEKAC!!!! Chociaż szkoda że już koniec ;( bardzo lubiłam tego bloga i to fanfiction ^^
    A więc czekam na kolejny i niestety już ostatni ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprostowanie, czeka was więcej niż jeden rozdział :)

      Usuń
  16. Nie wierze, po prostu nie wierze. Jak mogłaś?! :|
    Dlaczego napisałaś "ostatni rozdział" Wiesz jak się wystraszyłam? Już miałam łzy w oczach. I czytam tak powoli ten rozdział z obawy że za chwile koniec. Gdy skończyłam byłam na ciebie wściekła że tak zakończyłaś ale potem zaczęłam czytać notkę i od razu poczułam ulgę. Jak tak dalej pójdzie to będzie mi potrzebny psychiatra. ;P
    Co do rozdziału: wspaniały! Tak podobny do filmu że aż się rozpływam ;)
    Czekam na next. Mam nadzieje że jeszcze trochę ten blog będzie istniał..... co ja tak to będę czytać? :o
    Pozdrawiam. Cała rozdygotana fanka tego bloga, Paula ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam " To ostatni rozdział..." bo to jest ostatni rozdział, a to, że nie napisałam, że przed ujawnieniem Laury to już inna sprawa :D

      Usuń
  17. Genialny rozdział :*
    Czekam na next :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam tego bloga!
    Nie chcę żeby się kończył :/
    A mnie przestraszyłaś z tym, że to ostatni...
    Super i czekam na next! :D

    OdpowiedzUsuń
  19. next, next, next
    kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  20. nie chcę końca tego bloga ;c
    rozdział boski, nie mogę doczekać się kolejnego x

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział jest boski nie mogę doczekać się next. Nie wiem co napisać następnym razem się rozpisze (brak weny na kreatywnego koma) czekam szybko na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  22. Zostałaś nominowana do LBA :D
    mydilemma-raura.blogspot.com/2015/03/lba-notka.html

    OdpowiedzUsuń
  23. O rany, jakie emocje! :D Genialnie! Inaczej niż w filmie, powiadasz? Zaciekawiłaś mnie, no.
    Do następnego ;3

    OdpowiedzUsuń
  24. Dawaj nextaa <33
    A wgl ponoc Ross jest z tą całą Courtney ale nwm ....( mam nadzieje ze nie )

    OdpowiedzUsuń
  25. Dawaj nextaa <33
    A wgl ponoc Ross jest z tą całą Courtney ale nwm ....( mam nadzieje ze nie )

    OdpowiedzUsuń