Dziewczyny wyszły z zajęć. Szły korytarzem, Laura była blada.
- I co teraz zrobisz? - zapytała zmartwiona Stacy.
- A co mam zrobić? - odparła Laura.
- No nie wiem, możesz nie iść na randkę z Jim'em i powiedzieć Ross'owi prawdę. - powiedziała czarnowłosa. Laura spojrzała z wściekłością na koleżankę. Ona nic nie rozumie.
- Mówiłam ci nie mogę mu powiedzieć. - odparła smutna dziewczyna.
- Dlaczego Laura? On szaleje za tobą, a ty...ty też coś czujesz do niego, prawda?
- Tak Stacy, i dlatego muszę go chronić.
- Przed czym chcesz go chronić? - zapytała.
- Przed rozczarowaniem.
- Ty się boisz miłości Lauro. - dodała szeptem Stacy. Laura popatrzyła się na koleżankę, tak właśnie się czuła. Dlatego nie chce się ujawnić, boi się związku. Nikt nigdy nie okazywał jej w sumie miłości, nie wie czy potrafi kochać.
- Chodź pójdziemy na stołówkę. - Lau chciała zaprotestować, lecz Stacy ruszyła przodem. Zaskoczył ich widok na stołówce. Ross i Justin siedzieli przy stole, a mnóstwo dziewczyn stało w kolejce. Laurze zachciało się płakać. Z trudem się powstrzymała.
- Widzisz on nie przestanie póki cię nie znajdzie. - odparła Stacy.
- Co ja mam zrobić?
- Idź, powiedz mu te pięć piosenek i żyj szczęśliwie.
- Nie mogę. - odpowiedziała Laura.
- Kurde, bo zaraz ja tam pójdę, tylko podaj mi te piosenki.
- Chcesz to mogę ci powiedzieć.
- Masz szansę być z najprzystojniejszym chłopakiem w Los Angeles, a ty mówisz, że nie możesz? - powiedziała Stacy.
- On szuka Kopciuszka i niech tak o mnie myśli.
- Jesteś najgłupszą dziewczyną na świecie Lauro.
- Nie jestem głupia, ale chce go chronić, chce jego szczęścia.
- Uważasz, że on jest w tej chwili szczęśliwy? - pokazała na blondyna. Brunetka mimo woli spojrzała w jego stronę. To oczywiste, że nie jest szczęśliwy, tak jak ona. Nie osiągną szczęścia póki nie będą razem.
- Nie jest szczęśliwy. - odpowiedziała szeptem.
- To zawalcz o tę miłość. - powiedziała Stacy.
- Nie mogę. - w jej oczach wzbierały się łzy.
- Nie możesz czy nie chcesz?
- Nie zasługuję na jego miłość Stacy. - dziewczyna pobiegła z płaczem do łazienki.
Nadszedł piątek, niedługo minie tydzień od balu, a on jej nie znalazł. Sam już nie wie czy chce jej szukać. Odkąd napisał " I think about you" myśli o Laurze. Czy on chce poznać Kopciuszka? Może powinien umówić się z Laurą. To co się dzieje to za dużo. Mnóstwo dziewczyn stało w kolejce, czasami przychodziły po kilka razy i próbowały zgadnąć piosenki. Niektóre wrzeszczały, a inne płakały gdy nie trafiły. Wszystkie były takie same, a Kopciuszek był inny, coś było w niej wyjątkowego. Tak musi poznać jej imię, musi dowiedzieć się kim ona jest. Teraz w kolejce stała gotka Leila.
- Dobrze Leilo, proszę. - powiedział Justin.
- R5 - " Easy Love", Beyonce - " Crazy in love", Avril Lavigne - " Here's To Never Growing Up", The Script - " The man who can't be moved", Scorpions - "Wind of change".
- Przykro mi, ale to znowu nie to. - Leila trzeci raz próbowała swoich sił. Raczej chodziło jej o MP4 niż o niego.
- A może jakaś podpowiedź? To pop, hip - hop, rock, metal?
- Dziękujemy Leilo. - powiedział Justin, dziewczyna odeszła naburmuszona. Ross miał już dość.
- Stary mogę zagadać do kilku. - zapytał chłopak.
- Jasne, rób co chcesz. Są twoje. - warknął Lynch.
- Co jest?
- Nie znajdziemy jej. - powiedział. Justin odwrócił się do dziewczyn.
- Ross potrzebuje przerwy, wróćcie tu popołudniu. - dziewczyny odeszły z niechęcią. Justin pochylił się i oparł o stół.
- Co jest Lynch?
- Nic, po prostu to nie ma sensu. - odpowiedział.
- Stary jesteś Ross Lynch, znajdziesz ją. - uśmiechnął się blondyn.
- Nie sądzę.
- Tu nie chodzi o to, prawda? - zapytał.
- A o co innego miałoby chodzić? Uważam, że to nie ma sensu, straciłem ją i tyle. - odpowiada rozdrażniony.
- Mi się wydaję, że co innego cię gryzie.
- Skończmy ten cyrk Justin, nigdy nie dowiem się kim ona była. - Ross nie mógł pozwolić na to, aby Justin odkrył co czuje.
- Gadaj.
- Nie.
- Ross! - chłopak nie odpuszczał.
- Nie wiem czy chce jej szukać. - powiedział cicho blondyn.
- To znaczy?
- No nie wiem i tyle. - warknął Lynch.
- Czemu?
- Bo nie wiem jaka ona jest, a co jeśli się rozczaruję, lub jeśli nam nie wyjdzie? - odpowiedział.
- To nie o to chodzi Ross. - powiedział Justin. - Powiedz mi czemu nie chcesz jej szukać. To przez " I think about you" i Laurę? To dlatego nie wiesz czy szukać Kopciuszka? - jak on to robi, zawsze musi odgadnąć jego myśli.
- Tak. - szepcze.
- Kochasz ją? - pyta Justin.
- Laurę?
- Tak.
- Chyba...nie wiem...nie jest mi obojętna, zrozumiałem to pisząc " I think about you". Z drugiej strony chce dowiedzieć się kim ona jest. Z nikim tak nie tańczyłem. Lecz myśl o Laurze jest coraz silniejsza, nie mogę nad sobą panować, pragnę jej. - odpowiada cicho.
- O kurde. - odpowiada Justin.
- Co teraz? - pyta.
- Muszę się przejść, sorry Justin. - odpowiada Ross, po czym wychodzi.
Nadszedł piątek. Laura była podekscytowana. Ostatnie dni były trudne, ciągle widziała Ross'a szukającego jej. Z każdym dniem wydawało się jej, że on jest coraz bardziej nieszczęśliwy. Widziała to w jego oczach. Dzisiaj jednak postanowiła zapomnieć o nim i zacząć nowy rozdział w swoim życiu. Na randkę wybrała czarne rurki, baleriny i białą bluzkę bez rękawów z ozdobnym, czarnym kołnierzem. Włosy wyprostowała, makijaż ograniczyła do tuszy, eyelinera i błyszczyka. O szóstej czekała już przed domem, podjechał czarny mustang. Wysiadł z niego Jim. Miał na sobie flanelową koszulę w czarno - białą kratę, marynarkę, ciemne jeansy i conversy. Uściskał ją na powitanie.
- Pięknie wyglądasz Lauro. - cmoknął ją w policzek.
- Dziękuję. Gdzie mnie zabierzesz? - zapytała podekscytowana.
- Zobaczysz. - otworzył jej drzwi, a ona wsiadła. Potem obszedł samochód i sam wsiadł.
- Nieciekawa dzielnica. - powiedział. Laurze zrobiło się głupio.
- Też chciałabym się stąd wyrwać.
- Gdzie? - zapytał włączając się do ruchu.
- Może do NY na Broadway. Nie wiem. - powiedziała.
- To daleko, nie sądzisz?
- Może, ale mnie tu nic nie trzyma. - odparła. Spojrzał na nią.
- A ja? - zapytał z uśmieszkiem.
- Ty? - Lau była zaskoczona.
- Tak ja.
- Hmm...dopiero pierwszy raz się spotkaliśmy....trudno mówić....
- Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał.
- Chciałabym, ale życie to nie komedia romantyczna. - odparła. Nie podobał się jej ten tok rozmowy.
- Czemu nie?
- Bo nie. - do końca trasy milczeli. W końcu wjechali na polanę na której stał duży telebim. Było tam mnóstwo samochodów. Laura domyśliła się, że to kino samochodowe.
- Jesteśmy na miejscu. - odparł Jim i odpiął pasy.
- Wysiadasz? - zapytała Laura.
- Z dachu jest lepszy widok. Chodź. - oboje wysiedli i wgramolili się na dach. Laura cieszyła się, że wybrała spodnie. Zaczął się seans. Ku jej zaskoczeniu film był niemy.
- Niemy? - spojrzała pytająco na bruneta.
- Tak. Uważam, że są lepsze.
- Lubię nieme filmy.
- Mają duszę. - uśmiech się chłopak.
- Tak, też tak sądzę. - Film ją wciągnął, to piękna, miłosna historia. Kilka razy powstrzymuje łzy. Jedyny minus to chłód na dworze. Szkoda, że nie wzięła żakietu, a Jim nie wpadł na pomysł by pożyczyć jej marynarki. Próbował ją natomiast objąć. Z zażenowaniem go odpychała. To dziwne, ale czuła się nieswojo w jego objęciach. Przypomniał się jej Ross. W jego ramionach czuła się bezpiecznie i swobodnie. Nie czuła tego przy Jim'ie. Czemu? Ach już wie dlaczego. Bo Jim'a lubi, a Ross'a kocha. W co ona się pakuje? Powinna wyjawić Ross'owi prawdę. Pragnie go z dnia na dzień coraz mocniej. Jim z wielką uwagą ogląda film. Lau przygląda mu się ukradkiem. Nigdy nie będzie taki jak on. - myślała. Ross to ideał chłopaka. Jim nigdy się z nim nie zrówna. Westchnęła. Nie może go zbyć. Nie potrafi. Da jednak radę się oszukiwać?
- Głodna? - pyta gdy wsiadają do samochodu.
- Strasznie. - odpowiada, a on ciepło się uśmiecha.
- Znam dobre miejsce. - po dziesięciu minutach podjeżdżają pod małą naleśnikarnię.
- Masz ochotę na naleśniki? - pyta.
- Z największą przyjemnością. - odpowiada. Wysiadają i wchodzą do lokalu. To przyjemne i przytulne miejsce. Dominuje tu krem i czerwień. Siadają przy jednym ze stolików. Po chwili zamawiają duże porcje naleśników, on z owocami, a ona z syropem klonowym.
- Lubisz komedie romantyczne? - zapytała.
- Tak, lubię różne filmy, od "Rambo" po "Pretty Woman". A jaki jest twój ulubiony film? - pyta.
- "Dirty Dancing" i "Footloose". - resztę wieczoru spędzają na rozmowie. To głównie on opowiada. Mówi jej o swojej rodzinie, ma dwóch młodszych braci Brian'a i Bradley'a, jeden studiuje marketing, drugi chodzi jeszcze do ogólniaka. Opowiada jej o wycieczce na Alaskę, o tym dlaczego rzucił studia i pracuje w firmie ojca. Czas im szybko mija. Wychodzą z baru koło dwudziestej drugiej. Chłopka odwozi ją w pobliże uczelni. Nie chce, aby jechał z nią do jej mieszkania.
- Jesteś pewna, że tu chcesz wysiąść? Jest już późno i niebezpiecznie na ulicach. - pyta zatroskany.
- Dam radę. - uśmiecha się ciepło.
- Spotkamy się jeszcze? Dla mnie to był wyjątkowy wieczór. - mówi Jim.
- Myślę, że to dobry pomysł.
- To zadzwonię do ciebie. - mówi.
- Ok. Pa. - Laura chce wysiąść.
- Nie mogę liczyć na buziaka? - robi smutną minę. Lau chwilę się zastanawia i całuje go w policzek.
- Pa, mała. - odpowiada i odjeżdża. Laura macha mu ręką na pożegnanie. Dobry humor opuszcza ją jak odjeżdża. Stoi na ulicy i nie wie co robić. Ma mętlik w głowie. Chce zapomnieć o Ross'ie, ale nie potrafi. Nie chce też zranić Jim'a. Jest taki kochany. Nagle wpada na pewien pomysł. Przez ostatnie wydarzenia zaniedbała taniec. Jest w pobliżu uczelni, już wie gdzie musi iść. Mija szybkim krokiem trzy kwartały. Nie była tam od tego tańca przy lustrze. Och, czemu właśnie ona? Dochodzi do znajomego okna i wchodzi przez nie. W schowku jest ciemno. Uważa by nie wpaść na jakieś szpargały. Szkoda, że nie mam latarki. - pomyślała. Nagle znieruchomiała słysząc muzykę.
- Co u licha? - myśli. Nie wie czy uciekać, czy iść do sali. Po chwili stwierdza, że nie może być to bandyta czy złodziej skoro gra muzyka. Idzie powoli w stronę sali. Zatrzymuje się w progu. W pomieszczeniu jest w miarę jasno. przez duże okna wpada sporo promieni księżyca. Dzisiejsza noc jest wyjątkowo jasna. Laura rozpoznaje utwór. To Michael Jackson - "Billie Jean". Przy lustrze tańczy tyłem do niej chłopak. Ma potargane włosy, lekko mokre od potu. Jest nagi od pasa w górę. Laura przypatruje się jego sprawnym ruchom. Jest znakomitym tancerzem. Sama uważa, aby jej nie zauważył. Miło jest popatrzeć na jego dobrze umięśnione ciało. Wydaje się być bardzo skupiony. Coś jednak jest nie tak. Lau ma wrażenie, że on przez taniec próbuje wyładować swój ból. To pewnie ma związek z nią. Serce jej się ściska na tą myśl. Rusza tyłkiem lepiej niż nie jedna dziewczyna. - myśli. Piosenka cichnie. Ross stoi zdyszany i patrzy w lustro.
- Długo tu stoisz Lauro? - z przerażenia aż podskakuje. Widział ją. Cholera!
- Nie. - odpowiada przerażona.
- Mi się wydaje, że wystarczająco długo. - coś jest nie tak w jego tonie.
- Co tu robisz? - pyta niepewnie.
- O to samo mogę ciebie spytać Lauro. - odpowiada i odwraca się. Ma bardzo ciemne oczy i dziwnie się w nią wpatruje, wolałaby zniknąć w ciemności.
- Ja musiałam pomyśleć. Najlepiej wychodzi mi to jak tańczę. A ty? - głos ma schrypnięty.
- Ja...też musiałem pomyśleć Lauro. - co on z tym "Lauro"?
- Tak późno?
- Tak.
- Od dawna tu przychodzisz? - pyta Ross.
- Tak, znam to miejsce od dawna, a ty?
- Ja znalazłem je w zeszłym tygodniu. Niesamowite. Zastanawiałem się dokąd prowadzi tamto okienko. Tak znalazłem sale. - Laura chce się wycofać.
- Już idziesz Lauro? - pyta.
- Tak. - szepcze.
- Zatańcz ze mną. - mówi Ross.
- Co? - Laura nie kryje zaskoczenia.
- Proszę cię o taniec. - Lau nagle zdaje sobie sprawę, że nie może z nim zatańczyć bo on ją rozpozna.
- Naprawdę muszę już iść. - odpowiada pospiesznie.
- Chciałaś pomyśleć. - Ross wbija w nią swoje ciemne spojrzenie.
- Tak, ale lepiej mi się myśli jak jestem sama. - mówi Laura.
- Proszę cię, zatańcz ze mną. - mówi to z taką dramaturgią, że Laurę ściska serce. Coś jest nie tak. Wyciąga do niej dłoń. W końcu ta wychodzi z cienia. Nie potrafi mu odmówić. Ross puszcza ją i podchodzi do odtwarzacza, włącza piosenkę Justin'a Timberlake'a - " What Goes Around...Comes Around". Zaczynają tańczyć. Ross przyciska ją do siebie i śpiewa jej do ucha pierwsze słowa piosenki: "Hey Girl. Is he everything you wanted in a man?" Jego ręce przesuwają się po jej ciele. Przyprawia ją to o dreszcze. Nie odrywa wzroku od jej oczu. Nagle rozbrzmiewa refren, a on podnosi ją i wiruje z nią, a Justin śpiewa : " What goes around, goes around, goes around...". Stawia ją i tańczą dalej. Muzyka, on, taniec to wszystko odurza ją w niesamowity sposób. Puszcza ją, ona odchodzi kawałek i kręci seksownie biodrami, oddaje mu się. Nagle odwraca się i biegnie do niego, rzucając się w jego objęcia. Znowu wirują. Tylko on i ona. Nic więcej. Zmienia się melodia i wzrok Ross'a staje się ciemniejszy, rzuca ją na lustro. Przyszpila ją do niego. Podnosi ją, a ona oplata nogi wokół jego bioder. On unieruchamia jej ręce po obu stronach głowy, a ona mimowolnie odchyla głowę z podniecenia, czuje jego wzwód. On dyszy do jej szyi, oddech ma gorący. Justin śpiewa: " And now you want somebody to cure the lonely nights. You wish you had somebody that could come and make it right. But girl, I ain't somebody. I'm out of sympathy. See..." Nie całuje jej, tylko tak jakby wdychał jej zapach.
- Przepraszam, ale musiałem, działasz na mnie Lauro w niesamowity sposób... - ona nie odzywa się, sama dyszy z podniecenia.
- Jesteś taka do niej podobna. Te oczy, ruchy, taniec...Byłaś na balu? - pyta. Och, nie. Domyślił się. Co teraz? Tak bardzo chce mu powiedzieć, ale nie może.
- Nie było mnie na balu. - szepcze. On nieruchomieje na chwilę.
- Mam mętlik w głowie. - mówi cicho.
- Czemu? - Ross ciągle jej nie puszcza.
- Tak bardzo ciebie pragnę Lauro, a z drugiej strony chce wiedzieć kim jest Kopciuszek. - gdyby wiedział, że to ta sama osoba. Co ona robi? Smaga nosem jej szyję. Och nie, ona już wie gdzie on dąży.
- Nie możemy. - dyszy. On znowu nieruchomieje.
- Masz kogoś? - pyta chyba z lekką drwiną. Nadal nie patrzy jej w oczy, Co mu powiedzieć? Musi go zbyć. Ona nie jest odpowiednią dla niego dziewczyną.
- Tak. - mówi z wielkim bólem. On puszcza ją. Laura z trudem staje i opiera się o lustro. Musi stąd jak najszybciej wyjść.
- To ja już pójdę Ross. - szepcze.
- Zaśpiewaj dla mnie.
- Co? - Ross podchodzi do odtwarzacza.
- Masz taki piękny głos, chce go usłyszeć.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Proszę Lauro. - włącza muzykę, rozbrzmiewa dźwięk fortepianu.
- Znasz to? To Sofia Karlberg- " Crazy in love", cover hitu Beyonce.
- Tak znam. - odpowiada Lau.
- To proszę. - Ross bierze koszulę w kratę i staje naprzeciw niej. Ona z trudem zaczyna:
" I look and stare so deep in your eyes,
I touch on you more and more every time."
On zakłada koszulę, zapina guziki. Wbija w nią to swoje spojrzenie. Ona podchodzi do niego powoli i patrząc mu w oczy śpiewa:
" When you leave I'm beggin you not to go,
Call your name two, three times in a row.
Such a funny thing for me to try to explain,
How I'm feeling and my pride is the one to blame.
Yeah, cause I know I don't understand,
Just how your love can do what no one else can"
Ich spojrzenia spotkały się. Nagle zaczęła śpiewać refren. Zamknęła oczy, a on krążył wokół niej. Czuła go silnie. Te słowa dobrze oddają to co czuje:
" Got me lookin' so crazy right now,
Your love's got me lookin' so crazy right now, oh.
Got me lookin' so crazy right now,
Your touch's got me lookin so crazy right now, oh.
Got me hopin' you page me right now,
Your kiss got me hopin' you save me right now.
Lookin' so crazy your love's,
Got me lookin' got me lookin so crazy in love."
Pod koniec refrenu otworzyła oczy, Ross zniknął gdzieś za nią. Zaczęła śpiewać:
" When I talk to my friends so quietly,
"Who he think he is?" look at what you've done to me.
Tennis shoes don't even need to buy a new dress,
You ain't here, ain't nobody else to impress.
It's the way that you know what I thought I knew,
It's the beat that my heart skips when I'm with you.
But I still don't understand,
Just how your love can do what no one else can."
Czuła jego oddech na karku, potem palce, a później usta. Nie mogła dalej śpiewać, ale wtedy usłyszała jego stanowczy głos:
- Śpiewaj. - pod koniec zwrotki znowu stanął przed nią. Tak trudno było jej śpiewać. I gdy znowu zaczęła śpiewać refren, on ponownie rzucił ją na lustro. Podniósł ją, ona oplotła go niczym winorośl. Tym razem jej ręce powędrowały w jego włosy, a on całował i kąsał ją za uchem oraz całował jej szyję. Robił to tak namiętnie. Gdy próbowała przestać śpiewać, on znowu chłodnym tonem, kazał jej śpiewać. Podnióś wzrok gdy ona śpiewała:
"Got me hopin' you save me right now,
Your kiss got me hoping you save me right now.
Lookin' so crazy, your love's,
Got me lookin' got me lookin' so crazy in loooove".
Po czym znowu się w niej zatracił. Oderwał się od niej gdy ona śpiewała ostatnie słowa:
" Uh-oh, uh-oh, uh-oh, oh no no."
Patrzył jej głęboko w oczy. Muzyka ucichła. On ją puścił i odszedł, gdy ona osunęła się na podłogę, on wziął odtwarzacz i kurtkę.
- Przepraszam nie mogłem się powstrzymać. Cholerny z niego szczęściarz. - po czym zniknął w ciemnościach. Brunetka została na podłodze pod lustrem.
- Co to kurwa było? - szepnęła roztrzęsiona.
***
Hej miśki ♥ No i jednak pojawiam się przed Nowym Rokiem. Obiecałam wam niespodziankę z Raurą i chyba tego się nie spodziewaliście. Tym razem raczej nie usłyszę, że mój blog jest identyczny jak film. Te osoby, które tak sądzą odsyłam do pierwszego rozdziału, niech przeczytają całość, a potem obejrzą film :D No jutro Sylwester, więc życzę Wam udanego Sylewstra i zabawy do białego rana :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
Od dawna chciałam wpleść gdzieś tą piosenkę, uwielbiam ♥
No i już nie mogę doczekać się Walentynek, bo wtedy jest premiera filmu na który naprawdę mocno czekam.
Czuję, że ten film będzie mega... jestem uzależniona od całej trylogii, a teraz jeszcze od zwiastunów. No jeśli to nie będzie zajebiste to ja chyba odejdę z bloggera. Zobaczcie zresztą sami :)
Dobra spadam, bo i tak już macie mnie za wariatkę hehehehe :D xD